Archiwa miesięczne: Listopad 2016

Pozdrowienia od turbosłowian dla cebulactwa z kompleksem niższości i mentalnością parobka

prawda-nie-ujrzy-swiatla-dziennego-ostatnie-wzmianki-o-imperium-lechitow-zniszczone-andrzej-duda

Każdy Seba Cebulak wie, że w 966 roku Polska spadła z nieba wraz chrzcielnicą gnieźnieńską. Wcześniej był tu tylko las a po nim ganiali ludzie z łukami. Ubierali się w podarte worki, jak to pięknie pokazano w filmie „Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem.” Film zresztą na pewno jest podkoloryzowany i przedstawia wszystko lepiej niż było w rzeczywistości. Tak naprawdę homnidy, które tu krążyły, mieszkały w ziemiankach z łajna mamuta, ogryzały surowe kości, nierzadko swojego sąsiada, wyły do księżyca, tańczyły dookoła ognisk, gdy już bardziej cywilizowane nacje nauczyły ich je rozpalać i od czasu do czasu waliły się nawzajem maczugami po skołtunionych łbach, ot tak w celach rozrywkowych. Wtedy pojawił się Mieszko, kościół, Czesi, Niemcy oraz wikingowie i stworzyli tutaj państwo w ciągu kilku tygodni, może miesięcy. Każdy Seba o tym wie i wydaje mu się to normalne.

1462999738_84qchy_600

Jednak nie wszyscy są prawomyślnymi entelygentami. Są jeszcze oszołomy. Nazywamy ich Turbosłowianami. Ci idioci uważają, że Biskupin zbudowali Słowianie; że w ogóle coś zbudowali. Opowiadają jakieś bajdy o tym jakoby plemiona lechickie zamieszkiwały wschodnie Niemcy. Że niby wcale nie przyszły z Rosji ani z Indii. Mało, oni twierdzą, iż w starożytności były tu jakieś zakłady hutnicze, tekstylne, kopalnie. Ale jaja! Powaga! Widać można mieć tak narąbane w głowach. Głupich nie siejo, same sie rodzo. Gorzej, oni serio gadają, że pierwsze sery zostały wykonane na Kujawach. Pierwsze koło też na Kujawach wymyślono. Na tym etapie to już trzeba człowieka chyba hospitalizować. Liczba Turbosłowian rośnie, więc niepokoi mnie czy psychiatryki nastarczą przyjmować – myśli sobie Seba Cebulak.

comment_6xkaxupir2in5ajk9jarj4lwcldlikka

Tymczasem to tok rozumowania Seby Cebulaka, przy optymistycznym założeniu, że w ogóle od czasu, do czasu zachodzą w nim jakieś procesy myślowe, jest klinicznym, podręcznikowym przykładem kompleksu niższości i mentalności parobka. Pan Cebulak jest produktem wielu celowych i przypadkowych zabiegów socjotechnicznych, odbywających się w naszym kraju od setek lat. Jego bardzo odlegli przodkowie byli ludźmi wolnymi i myślącymi. Później jego trochę bliższych przodków spauperyzowano, zwłaszcza w czasach zaborów, sprowadzono egzystencjalnie i mentalnie do poziomu pół zwierząt, wołów roboczych.

12108249_696776163756602_1838554115463714903_n

W międzywojniu narodowcy zapoczątkowali proces robienia z nich na powrót ludzi, pełnoprawnych, odpowiedzialnych, myślących obywateli. Następnie komuna spędziła ludzi do bloków. Ludzi bardzo różnych, o różnej przeszłości, z różnych regionów kraju. Oderwała ich od korzeni, po czym zaczęła z nich tworzyć ujednolicony typ homo sovieticus. Ten typ człowieka bardzo wstydził się swojego pochodzenia, najczęściej ze wsi, babć i matek analfabetek. On był już miastowy i wykształcony, po zawodówce, po technikum, po studiach. Nie babrał się w gnoju, miał dobrą pracę w fabryce, w biurze. Jeździł na urlop nad morze, w góry, a nawet do Bułgarii. Ten wstyd odnośnie przeszłości i przodków przekazał swoim potomkom.

b9ebf3d4d7933f13378f92338d27aa24

Ludzie tej rasy mają głęboko w podświadomości zakodowane, że ich przodkowie byli bydłem, którego należy się wstydzić i na pewno nie mogli dokonać niczego, z czego mogliby być dumni. Do tego dokłada się, również o komunistycznym rodowodzie, bezkrytyczny zachwyt nad Zachodem i wszystkim, co Zachodnie. Na szczęście ten zachwyt już słabnie, ale kompleks  niższości wobec Zachodu pozostał. Na Zachodzie wszystko jest lepsze, pierwsze, starsze i bardziej błyszczące. Ich trawa jest zieleńsza, a kwiaty ładniej pachną.

c1a38cfe945916905be21407ffd1d3b3

Media oraz politykierzy koncertowo grają na tych kompleksach. Prześcigają się w mówieniu Polactwu, co jest jewropejskie, a co zaściankowe, burackie, wsioskie. Mówią entelygentowi, co ma myśleć, mówić i jak się zachowywać. Jeśli entelygent spełnia te oczekiwania, to dają mu marchewkę, głaszczą po główce mówiąc: „Dobry entelygent, dobry, taki jewropejski.”. Jeśli nie spełnia, to walą go kijem: „Buraku, ty polska pyro, słoma Ci z butów wyłazi, chamie w gumofilcach.” Im bardziej świeżej daty entelygent, tym bardziej się wstydzi, kładzie uszka po sobie, daje sobą sterować.

1253757ee0d8be91cd5ce39838d01b92

Ot i cała prawda o Sebie Cebulaku z Koziej Wólki. O pardon, z Kabat w Łorsoł.

1582r9h

Nawet, jeśli robi śliczną karierkę w korpo, to i tak ten markowy garniaczek ma kompleksami podszyty. Kompleksami, za które wodzą go tak, jak jego dziad wodził byka za kółko w nosie. Im bardziej to próbuje ukryć, tym bardziej słoma mu z mokasynów wyłazi.

2000lat-temu-lechickie-polskie-wojska-podbic582y-chazarc3b3w

813341f77c0519941ab1e9d018131337

a735e3a5b7bc855210b2de1e81204eb7-png

comment_0i4brmatvr1lzyynkdjoklw1jhspttbt

comment_nb2zhs9o1o4jbtglnphyurhf4fclwg39

fad02067516f2cef1eed97ce36af287b

jesli-w7ielkie-imperium-lechitow-reprezentowalo-tak-wysoki-i-zawansowany-poziom-cywilizacyjny

jesli-wielkie-imperium-lechitow-reprezentowalo-tak-wysoki-i-zawansowany-poziom-cywilizacyjny

1458594942_juonl2_600

Z pozdrowieniami od Turbosłowian dla cebulactwa z kompleksem niższości i mentalnością parobka!!!

d15c4d30e2f7da8ef9138e698c724ad1

Dragomira

Germania Magna czyli Gotts mit uns

germania-7

Już trzy tysiące lat przed naszą erą, pomiędzy Renem a Wołgą, istniała bardzo rozwinięta germańska cywilizacja. To tutaj, nad Wisłą, wymyślono koło, a nie w żadnej Mezopotamii. Ci Aryjczycy, przybysze z żyznej Skandynawii, byli pionierami uprawy zbóż. To tu a nie nad Nilem zaczęto uprawiać pszenicę. Udomowili słonie leśne, tury, dziki, kaczki i gęsi. Tury zaprzęgli do wozów. Największe prehistoryczne zakłady przemysłowe to germańskie Krzemionki koło Opatowa, gdzie wydobywano krzemień, warzelnia soli w Wieliczce, kopalnia miedzi w Złotej oraz olbrzymie kilkudziesięciohektarowe zakłady tekstylne w Bronocicach. Ci Ariowie a właściwie Hariowie od starogermańskiego słowa hara czyli góra, lub też Gardikanie, jak ich później będą nazywać Grecy, od starogermańskiego słowa gard czyli gród. Hariowie, inaczej Gardikanie, uprawiali len, konopie przemysłowe i narkotyczne, proso, owies, żyto, jęczmień, pszenicę, groch, soczewicę, buraki, topinambury, brukiew, rzepę i kapustę. Oprócz w.w. zwierząt, hodowali również importowane z południa kozy, owce i kury, które przez jakiś dziwny przypadek udało się udomowić podludziom. Już wtedy, pięć tysięcy lat temu, ubierali się w lniane koszule i spodnie lub spódnice oraz wełniane płaszcze. Ich stroje były pięknie haftowane i kolorowe, albowiem znali już farby. Mieszkali w drewnianych domach wzorowanych na stylu zakopiańskim wymyślonym przez Witkacego. Już wtedy, oczywiście, mieli piece i szyby w oknach, rolety, drzwi antywłamaniowe i zamki Gerda. Wynaleźli technologię wytopu brązu i żelaza.

Niestety, podludzie z południa nie uszanowali własności intelektualnej Germanów. Dodajmy, opatentowanej, pierwsze patenty na świecie. Otóż, ciemni podludzie wykradli Hariom tajemnicę obróbki metali. Dlatego, ci szlachetni altruiści, jakimi zawsze byli Germanie, postanowili zanieść im oświaty kaganek, ucywilizować trochę, na ile można ucywilizować podludzi, i nauczyć ich praworządności oraz szacunku dla aryjskiej własności intelektualnej i wyższości kulturowej. Wysłali, więc do Azji swoją armię. Tu znów objawili swoją wyższość cywilizacyjną zakładając wiele miast i udomawiając konie.

Drugą armię posłali do Grecji w celu zniszczenia kultury minojskiej na Krecie i założenia mykeńskiej. Tak też się stało. Ponad to Gardikanie pozakładali miasta w Helladzie, wprowadzili tam swoją organizację terytorialną, opole, przez Greków zniekształconą na polis. Dali im też swoją mitologię oraz germański język, bo południowcy wcześniej tylko chrumkali. Przykładowo, Chaos to zniekształcone przez czarniawych ignorantów Całość, Okeanos – Okołonas, Zeus, Dzieus, Diaus – Dzień. Przynieśli też ze sobą z północy, takie nie znane wcześniej głąbom zdobycze cywilizacji jak amfory baniaste wzorowane na polskich dziewiętnastowiecznych dwojakach, w których żony nosiły mężom obiad na pole, lniane tuniki, bo ta sfołocz do tej pory chodziła w spódniczkach z liści kaktusa, hodowla kóz i uprawa winorośli.

Aryjska armia azjatycka, po podbiciu terenu, na wschód po góry Ałtaj, na południe po dorzecza Amu-Darii i Syr-Darii, wybudowała Mur Chiński. Potem, dwie mniejsze armie skierowane zostały, jedna do Iranu, druga do Indii, by tam zaprowadziły cywilizację. Ciapatym w Iranie dali język, rydwany i religię, z której tamci nic nie zrozumieli. Ich prorok, Zoroaster, tak zniekształcił wiarę germańską, że powstał z tego mitraizm i trzeba go było zlikwidować za szerzenie herezji. Hariowie w Indiach, natomiast, udomowili słonie, nauczyli miejscowych uprawy ryżu, ludzkiego języka, pisma i mitologii. Podobieństwo pomiędzy sanskrytem a językiem niemieckim i innymi językami skandynawskimi jest uderzające:

Śnaty – Śniady

Żivi – Żywy

Dva – Dwa

Dvaja – Dwoje

Tri – Trzy

Czatur – Cztery

Budda – Przebudzony

Bhuriśrava – Bolesław

Brahma – Brama

Agni – Ogień

Dam – Dom

Dhajati – Doić

Mati – Matka

Bratr – Brat

Żani – Żona

Cacera – Córa

Joni – Łono

Rodhati – Rodzić

Jebhati – Kopulować

Bhaga – Bóg

Śivata – Święty

Nabhas – Niebo

Svar – Swaróg

Veda – Wiedza

Znati – Znać

Budżati – Budzić

Asti – Jest

Bhavati – Bywać

Giri – Góra

Vati – Wiać

Dvara – Drzwi

Dadati – Dać

Praszati – Prosić.

Trzecia armia wyruszyła na Egipt. Czciciele kotów po raz pierwszy zobaczyli na oczy pojazdy na kołach i konie, a na nich ludzi strzelających z łuków, broni, której jeszcze nie znali. Sami mieli tylko drewniane pałki i proce. Myśleli, że to armagedon. Tu również Gardikanie, nie wiadomo, dlaczego nazywani przez miejscowych Hyksosami, wnieśli trochę kultury, ale nie na długo, bo niewdzięczni Egipcjanie wygonili ich sto lat później.

Czwarta armia podbiła Azję Mniejszą i Mezopotamię. Słyszeliście może o Hetytach? To oni.

Po zakończeniu podbojów, Germanie, jak zawsze filantropi, aby dożywiać ubogie ludy południa, założyli uprawy bawełny w Szwecji oraz ryżu na wyspach duńskich. Na marginesie, ryż to słowo germańskie, od rezać, czyli ścinać. Oczywiście, podludzie nie docenili gestu. Nie tylko nie podziękowali ładnie, ale też przyszli nad Bałtyk aby wlać Hariom i ukraść im bursztyn.

Rzecz jasna Germanie nie z tych, co dadzą sobie w kaszę dmuchać, pobili najeźdźców w wielkiej bitwie nad rzeką Dołężą w Meklenburgii. Bitwa ta przeszła do ananałów historii i literatury jako wojna trojańska o Helenę, czyli o bursztyn.

Rasa panów nie mogła puścić płazem takiej bezczelności ze strony podludzi. Wysłano na rozwydrzonych niewolników kolejne armie, które przeszły do historii pod nawą Ludów Haratu lub też Baratu, Bharatu.

Po tym zabiegu przez długi czas był spokój i wiadomo było, kto panuje nad światem, niezwyciężone lwy północy, władcy stepów i mórz, ludy Haratu roznoszące Azję na kopytach swoich koni, potomkowie tytanów, bursztynowi ludzie szakale, lud z najciemniejszych otchłani Hadesu, któremu matką była mityczna wężowa potworzyca Echidna, jasnoocy wojownicy-jaszczury w łuskowych zbrojach, mówiący syczącym, szeleszczącym językiem byli bogami dla podludzi. Do czasu. Bezczelność niewdzięcznego plebsu nie zna granic ani umiaru, czasem nawet bogów i panów się nie lęka.

Narodził się taki jeden zwany Dariuszem I Wielkim. Pers, aryjczyk z pochodzenia, ale z mózgiem zlasowanym mądrościami Zoroastry. Obwołał się samozwańczo królem królów wszystkich Hariów i ruszył z wielką armią na niezwyciężonych ludzi północy. Od prawowitego króla królów wszystkich Hariów, rezydującego na Wawelu, zażądał poddania się sobie. Ten go wyśmiał i odpowiedział, że jedyny sposób w jaki Dariusz mógłby go sprowokować do walki, to zagrożenie grobowcom germańskich władców. Dariusz nie umiał ich znaleźć, nie wiedział, że znajdują się w Karpatach. Scytowie, tak ówcześni Grecy nazywali Germanów, przewłóczyli Persów po ukraińskim stepie, nie wydawszy walnej bitwy nie godnemu jej przeciwnikowi, zdziesiątkowali mu wojsko. Pewnego dnia Hariowie pokazali się Persom. O świcie stanęli na odległość strzału z łuku od ich obozu. Pomiędzy dwie armie wbiegł zając, Scytowie nic sobie nie robiąc z bliskości wroga, urządzili sobie zabawę w gonienie zająca, chociaż mogli go po prostu zastrzelić. Dariusz poczuł się tym tak zlekceważony, że z podkulonym ogonem i niedobitkami wojska, uciekł do Persji.

Znów długo był spokój, na krótki czas przerwany przez dwóch Macedończyków z przerostem ambicji, Filipka i Olka, ale Gardikanie szybko przywołali ich do porządku, gdy tylko ci podskoczyli trochę za wysoko, i znowu był spokój.

Wówczas na arenę dziejów wkraczają Rzymianie, potykając się o sznurowadła własnych sandałów. Myślicie, że te głupy podbiłyby taki kawałek świata bez pomocy Germanów? To jesteście w grubym błędzie. Hariom się po prostu nudziło. Lubili sobie powalczyć, a nie bardzo już mieli, z kim, bo jakoś nikt nie chciał im podskakiwać. Dlatego część z nich służyła w armii zwanej rzymską i walczyła z innymi Gardikanami, nazywanymi przez Latynów Germanami, bądź Sarmatami. Ci kretyni, Rzymianie, byli takimi ignorantami, iż myśleli, że jak część wojska jest piesza, część konna, część płynie na statkach, to mają do czynienia z trzema różnymi ludami. O Europejczykach zachodnich mówili: „My ich nazywamy Galami, Brytami, Iberami, a oni się wszyscy uważają za Celtów???!!!” Naprawdę uwierzyliście, że ktoś tak nierozgarnięty mógł coś podbić? Uważacie, że faceci w krótkich spódniczkach mieli jakieś szanse z tymi noszącymi spodnie? Ba, nie jakieś tam spodnie, tylko lniane portki!

Jeśli jesteśmy już przy strojach, to kurduplowaci południowcy, te swoje pióropusze na hełmach, ściągnęli od rosłych pół nocników, gdy zobaczyli, że dzięki nim wydają się jeszcze roślejsi.

Nawet w potyczkach z Brytami i Piktami Romanie nie radzili sobie. Kogo wtedy wołali na pomoc? Sarmatów, Swebów, Anglów, Jutów. Od germańskich Sarmatów pochodzą legendy o królu Arturze, rycerzach okrągłego stołu, zaklętym mieczu, który dla Haryjczyków symbolizował boga wojny, Słońce.

W końcu Gardikanom się najzwyczajniej w świecie znudziło. Nawet Hunowie, czyli Germanie stepowi, nie podkręcali już zabawy. Cóż, każdy sport wychodzi kiedyś z mody. Kiedy Germanie zakończyli zabawę w wojenkę z Rzymem, skończył się Rzym. Chociaż ci z północy nie zaprzestali zabawy z południowcami, potrafili być wobec nich bardzo wredni, robili sobie z nich jajca, np. sprzedawali im ołowiane rury wodociągowe. Jakby Latynowie i bez tego nie byli głupi.

I wszystko byłoby dla Germanów dobrze, i wiecznie rządziliby światem, gdyby nie Słowianie. Wypełzli z bagien Prypeci, w łykowych łapciach, w lnianych koszulinach. Plenni jak króliki, niezniszczalni jak karaluchy, zadeptywali odwiecznie germańską ziemię. Byli jak klęska żywiołowa, jakiej jeszcze nie znał świat … ale poznał. Mnożyli się w nieprawdopodobny wręcz sposób, musieli mieć laboratoria, jakich nie mamy w dwudziestym pierwszym wieku, i się w nich klonować. Byli gorsi od największych demonów, bo gdy nikt jeszcze o nich nie słyszał, nikt ich jeszcze nie widział, to już cesarz bizantyjski, robił przeciwko nim umocnienia. Byli jak szarańcza, która przesłoniła jasne aryjskie niebo. Gardikanie, prawowici mieszkańcy tych ziem, pierzchali przed nimi gdzie pieprz rośnie i raki zimują. Kto nie zdążył uciec ten został zasymilowany, zeslawizowany. Nie wiadomo jak i kiedy to się stało. Nikt nie odnotował w żadnej kronice, tak wiekopomnego wydarzenia jak to, że podludzie podludzi wygnali z matecznika niezwyciężoną rasę panów, nadludzi, herosów. Słowian zauważono dopiero, gdy stanęli z machinami oblężniczymi pod Konstantynopolem, gdy wypowiedzieli wojnę samemu Karolowi Wielkiemu, władcy Franków. W przeciągu dwóch pokoleń zajęli dwie trzecie obszaru Europy. Walczyli jednocześnie na kilku frontach naraz a przecież większość z nich, w tym czasie nie walczyła, tylko pasała bydło i uprawiała rolę. To iluż ich było? Mrowie nieprzeliczone wypluwały bagna Prypeci i Dniepru, jakby się wrota piekieł otworzyły na zgubę rasy panów, od których ich potężni bogowie nagle odwrócili swe oblicza. Ach, cóż zrobili szlachetni potomkowie tytanów, że tak okrutnie haniebny los ich spotkał? Rasa panów wypędzona ze swoich ziem przez podludzi. Podludzie zabrali im wszystko, sama ziemia nie wystarczyła, przywłaszczyli sobie nazwy Wandalów, Wenedów, Lechitów, przejęli aryjski język, ukradli nawet geny, aryjską haplogrupę R1a mają dziś głównie Słowianie. Jak ci biedni Niemcy, Szwedzi, Norwedzy, Duńczycy i Anglicy udowodnią teraz, że to oni są Ludami Haratu?

Dragomira

***

Dopisek:

Adam Smoliński mówi:

Tu jest mapa dla spokojności duszy wszelkich nawracaczy, a zwłaszcza jednego.

germania-8