Archiwum kategorii: Dragomira Płońska

Słowianie – organizacja społeczna

Nagrałam wykład na temat demokracji wiecowej i demokracji wojennej, czyli ustroju społecznego dawnych Słowian. Zapraszam do obejrzenia.

Dopisek: W filmie pojawia się (około 40’stej sekundy) zdjęcie domku, do którego na chwilę wyszedł sołtys. 😀 Życzę dużo radości podczas oglądania. 😀 😀

Dragomira

Żiva – ochrona zabytków

Założyliśmy stowarzyszenie. „Śmy”, to na ten moment, szesnaście osób, w tym ja i Adam Smoliński, a przede wszystkim pewien Góral z Żywca, który jest pomysłodawcą. Skryba też wyraził wolę przystąpienia, ale z przyczyn wyższych, jeszcze się nie zapisał.

Stowarzyszenie nosi nazwę Żiva, na cześć słowiańskiej Bogini, od której pochodzi też nazwa Żywca.

Głównym celem powstania stowarzyszenia jest ochrona artefaktów. Zapewnienie tego minimum kontroli nad odnalezionymi zabytkami, jakie prawo daje osobom prawnym (m.in. stowarzyszeniom), a którego nie daje osobom fizycznym (zwykłemu znalazcy). Ogłaszamy, że istniejemy, ponieważ oferujemy Wam naszą pomoc, jeśli coś znaleźliście i obawiacie się, że zostanie to zaniedbane, ukryte, albo już zgłosiliście znalezisko, i właśnie tak się dzieje. Mamy już w tym trochę doświadczenia a wśród nas są prawnicy. Można się z nami skontaktować mailowo (nasz adres zostanie tu wpisany, jak go założymy) oraz za pośrednictwem niniejszego bloga.

Nie zapraszamy do zapisywania się do nas. Nie chcemy mieć dużej liczby członków. Ponieważ rządzimy się demokratycznie, musimy bardzo uważać, kogo przyjmujemy.

Szykujemy dla Was dwie niespodzianki, jedną archeologiczną, drugą muzyczną. Jestem pewna, że obie Wam się spodobają.

Dragomira

linki dla zainteresowanych ochroną zbytków:

http://www.mkidn.gov.pl/pages/posts/poszukiwanie-zabytkow-po-1-stycznia-2018-r-8053.php

https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/nowa-ustawa-ma-pomoc-w-ochronie-zabytkow,71036.html

http://gawlowskakancelaria.pl/zmiany-przepisach-o-ochronie-zabytkow/

Kliknij, aby uzyskać dostęp D20172187.pdf

 

Czym jest wiara? Wiara a religia

Wiara a religia

Czym jest wiara?

Wiara to wiedza o świecie. To, co dla jednego jest wiedzą, dla drugiego jest wiarą.

– Czy rozumiesz, w jaki sposób działa samochód, a komputer; czy potrafiłbyś te urządzenia poskładać, gdyby były rozłożone na części?

– Czy rozumiesz, jakie procesy zachodzą pomiędzy naciśnięciem klawisza w jednym telefonie komórkowym, a odezwaniem się dzwonka w drugim?

– Czy potrafisz wyjaśnić, co takiego się dzieje, że jak naciskasz przycisk kontaktu, zapala się żarówka?

Jeśli tak, to jest to dla Ciebie wiedza. Zaś, jeśli nie, wierzysz innym na słowo, że samochód wprawia w ruch praca silnika i poprzez przewody płynie prąd, a telefony działają na zasadzie jakichś nadajników i odbiorników, to jest to dla ciebie wiara.

Wiara / Wiedza

Jest próbą zrozumienia świata, zjawisk i procesów w nim zachodzących. Zajmuje się wszystkim tym, czym zajmuje się nauka oraz wieloma zagadnieniami, jakimi współczesna nauka się nie zajmuje. Takimi, jak np. duchowość (ezoteryka). Wiara w dawnych kulturach agrarnych objaśniała również, kiedy siać, kiedy kosić, bo jest to część wiedzy o świecie, a wiara to wiedza.

Czym różni się wiara od religii?

Cechy wiary:

– Jej celem jest uczynienie świata oraz zjawisk i procesów w nim zachodzących bardziej zrozumiałymi dla człowieka, by w ten sposób ułatwić mu poruszanie się w nim.

– Jest współtworzona przez wielu różnych wiedzących (mędrców) oraz zwyczajnych ludzi, przez zbiorowość na przestrzeni bardzo długiego czasu.

– Każdy może mieć i głosić swoje poglądy.

– Nikt nie twierdzi, że inni mają się go słuchać, bo jakiś bóg go wybrał.

– Ulega naturalnym, bezkonfliktowym przemianom w miarę, jak zmianom ulega wiedza i realia życia wyznawców.

– Światy, materialny i duchowy są ze sobą nierozłączne, oba są szanowane, oba traktowane, jako integralna część życia ludzkiego.

– Szacunek dla przyrody.

– Każdy wierny może odprawiać obrzędy. Na ogół odprawia je najlepiej znająca się na tym osoba w grupie. Jeśli jest w niej wiedzący, to jemu przypadnie ten zaszczyt.

– Nie do pomyślenia jest, aby domagać się wynagrodzenia za odprawianie obrzędów.

– Nie do pomyślenia jest domaganie się wynagrodzenia za pracę z energią, bioenergoterapię, leczenie, przewidywanie przyszłości.

– Wiedzący, szamani – posługując się współczesną nomenklaturą, naukowcy, lekarze, bioenergoterapeuci, fachowcy z różnych dziedzin utrzymują się z pracy rąk własnych.

– Brak warstwy duchownych, żyjących na koszt wiernych.

– Brak osoby założyciela.

– Brak świętych ksiąg, rzekomo podyktowanych przez jakąś istotę nadprzyrodzoną (boga, anioła).

– Częsty zakaz spisywania wiedzy, aby uniknąć fałszerstw.

– Brak dogmatów i sztywnej doktryny.

– Brak nakazów i zakazów, do których wierni mają się stosować. Jest za to przewidywanie skutków swoich działań i ponoszenie ich konsekwencji.

– Nie ma podziału na dobro i zło.

– Brak pruderii w sprawach seksu.

– Powszechny szacunek dla kobiet i wysoka ich pozycja społeczna.

Cechy religii:

– Założyciel: Zaratustra ( Żar Zdusz, Zoroaster), Budda, Mojżesz (Ahmose-ankh), Jezus (Joszua), Mahomet (Muhammad ibn Abd Allah ibn Abd al-Muttalib) i inni.

– Święta księga rzekomo podyktowana przez jakąś istotę nadprzyrodzoną (boga, anioła) wybranemu człowiekowi lub grupie wybrańców.

– Dogmaty.

– System zakazów i nakazów (jak wyznawcy mają żyć).

– Założyciel, święta księga, dogmaty oraz system nakazów i zakazów są fundamentami religii.

– Warstwa duchownych zajmujących się tylko zgłębianiem świętych ksiąg, teologią, modlitwą oraz posługami duchowymi (odprawianiem kapły), żyjących na kosz wiernych.

– Pogląd, iż „kapłani” są niezbędni do pośrednictwa z bogami/bogiem.

– Ofiara jest przeznaczona dla kapłanów.

– Tworzą ją założyciel, prorok/prorocy, uczniowie założyciela oraz węższe bądź szersze grono kapłanów uczonych w piśmie.

– Własne poglądy może mieć i głosić węższe (w katolicyzmie tylko nieomylny papież) lub  szersze (każdy uczony w piśmie – rabin, imam) grono. Pozostali, zwłaszcza zwykli  wyznawcy nie mają takich uprawnień (głoszenie teorii odmiennych niż głosi nieomylny  papież jest herezją).

– Tłumaczenie różnych zjawisk w stylu: „widocznie bóg tak chciał”, „niezbadane są wyroki  boskie”, „tajemnica wiary”.

– Podział świata na dobro i zło.

– Deklarowana pogarda dla świata materialnego.

– Pogarda dla przyrody.

– Pruderia w sprawach seksualnych.

– Negatywny i pogardliwy stosunek do kobiet – „Kobieta zło i pomiot szatana”.

fragment książki pt. „Co każdy Słowianin wiedzieć powinien Zeszyt I” Dragomiry Płońskiej

Ofiara, żertwa, kapła, obiata

Ofiara, żertwa, kapła

Jest darem składanym bogom lub bliskim zmarłym ludziom w podzięce za wyrządzone dobro, opiekę oraz prośbą, aby ta opieka dalej trwała. Są różne rodzaje ofiar. Można składać, jedzenie i przedmioty; można ofiarować czyn lub zaniechanie czynu.

Żertwa i kapła są synonimami pojęcia ofiary.

Ofiarnik składa ofiarę z ofiary.

Żerca składa żertwę z żeru lub żarcia.

Kapłan składa kapłę z kapłona.

Ofiarnik, żerca i kapłan to też synonimy.

Jak widać, najczęściej składano żertwę z jedzenia, skoro słowo żarcie, oznaczające ofiarę, stało się synonimem słowa jedzenie.

Rzeczywiście, najczęstszą formą ofiary składanej przez Słowian była obiata.

Ponieważ niedziela to dzień poświęcony Bogu Słońca, a kogut i kura to ptaki poświęcone również Bogu Słońca, na niedzielną obiatę składano kapłona (czyli kastrowanego, tuczonego koguta) lub kurę, zazwyczaj w postaci ugotowanego z nich rosołu.

Każdy człowiek składający kapłę, żertwę, ofiarę, podczas wykonywania tych czynności jest kapłanem, żercą, ofiarnikiem, bo pełni taką funkcję.

Tak, jak każdy, kto gotuje, pełni funkcję kucharza, jest kucharzem podczas dokonywania czynności gotowania.

U przedchrześcijańskich Słowian, funkcję kapłana (żercy, ofiarnika) mógł pełnić każdy.

Jeśli w danej grupie ludzi był tzw. „wiedzący”, to oczywiście obrządki te czynił ten „wiedzący”, jako osoba, która się na tym najlepiej zna.

Za taką posługę nie mógł pobierać wynagrodzenia, ponieważ za czynności kapłańskie nie wolno brać wynagrodzenia. Ten zakaz jest cechą wspólną wszystkich wiar i odróżnia je od religii. Dlatego dla nas, Rodzimowierców, księża chrześcijańscy, kapłanami nie są.

 

Obiata

Jest rodzajem ofiary. Polega na tym, że ofiarowane jedzenie, darczyńcy spożywają razem z obdarowanymi Bogami lub duchami zmarłych (zależnie, dla kogo jest przeznaczona). Słowianie obiatę składali w południe. Od obiaty pochodzi określenie obiad. Dlatego obiad jadaliśmy w południe, dopóki praca w fabrykach nam tego nie uniemożliwiła.

Skandynawowie, obiatę zwaną u nich dinner (burza, bo ich Bogowie są gwałtowni) składali o godz. 17-tej. Dlatego oni (i kultury, na które mieli wpływ np. Anglicy) obiad – dinner jedzą o godz. 17-tej.

fragmenty książki pt. „Co każdy Słowianin wiedzieć powinien Zeszyt I” Dragomiry Płońskiej

Zeszyt I został już wydany

Ukazała się już moja książka pt. „ Co każdy Słowianin wiedzieć powinien – Zeszyt I „.

Można ją kupić w sklepie internetowym „Armoryka”.

W internecie pojawiły się już pierwsze recenzje, ale najpierw odniosę się do recenzji p. Czesława Białczyńskiego, która została opublikowana w książce, jako wprowadzenie do niej.

„Wprowadzenie

Na wstępie tej krótkiej mojej opinii na temat książki Dragomiry Płońskiej „Co każdy Słowianin wiedzieć powinien” odniosę się do samego pomysłu napisania cyklu zbiorów wiadomości (kompendiów wiedzy) na temat Słowian i Słowiańszczyzny.

Uważam ten pomysł za bardzo dobry, wyjątkowo trafiony z kilku powodów. Wymienię tylko dwa z nich.

Po pierwsze mamy czas, kiedy Polacy poszukują wiedzy na temat swoich korzeni i takie wydawnictwo spełnia to zapotrzebowanie.

Po drugie żyjemy w czasach, kiedy nowe odkrycia naukowe przeobrażają gwałtownie dotychczasowe wyobrażenia historyczne o ludach i narodach oraz ich dziejach ukształtowane głównie w okresie formowania się zasady poznawczej zwanej metodą naukową, co miało miejsce na przełomie XVIII i XIX wieku.

Postęp nauki jest obecnie tak szybki, że dziesięć lat w danej dziedzinie powoduje postęp wiedzy odpowiadający dawnemu stuleciu. Dotyczy to wszystkich dziedzin nauki. Każdego dnia niemal dokonywane są nowe odkrycia nie tylko w dziedzinie technologii, medycyny czy astronomii, ale także archeologii, genetyki, językoznawstwa, antropologii czy historii.

Stąd dosyć częste korekty tej wiedzy naukowej powodują wręcz przymus publikacji okresowych podsumowań stanu owej wiedzy na dzisiaj. Że wiedza o starożytności, o pochodzeniu i życiu Słowian w starożytności i organizacji tego życia przyrasta gwałtownie, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.

Spektakularne są tutaj przewartościowania naszego pojęcia o własnych korzeniach Polaków czy choćby długotrwałym zadomowieniu się ludu słowiańskiego nad Dunajem, Dnieprem, Bugiem, Wisłą, Odrą i Łabą, dokonane przez odkrycia genetyki genealogicznej. W ostatnich trzech latach archeologia przyniosła również w tym względzie odkrycia przełomowe np. kamienny gród i fortyfikacje sprzed około 4000 lat na Górze Zyndrama w Maszkowicach (Małopolska), czy mnogo usłane ciałami wojowników pole bitewne nad rzeką Tollensee (dawniej Dołęża) w dzisiejszych Niemczech, na dawnym słowiańskim Połabiu/Pomorzu Przednim, mniej więcej z tego samego okresu. Naukowcy porównują bitwę nad Tollensee do bitew toczonych w tym samym czasie między Imperium Hetytów a Egiptem faraonów. Wyniki badań wskazują jednoznacznie, ze w bitwie tej brali udział wojownicy o cechach genetycznych niemalże identycznych, jak mieszkańcy dzisiejszej Polski. Stosując uznaną powszechnie w procesach prawnych zasadę dziedziczenia, możemy ich w pełni uznać za naszych przodków, naszych pradziadów i czuć się ich pełnoprawnymi spadkobiercami. Konkludując tę część recenzji – w pełni popieram pomysł i zasadę wydawania po za grubymi podręcznikami aktualnej wiedzy, popularyzatorskich zeszytów tejże wiedzy stanowiących przegląd wiadomości z różnych dyscyplin nauki zgromadzonych wokół wiodącego tematu – tutaj Słowian i ich korzeni oraz życia w przeszłości.

Zeszyt Dragomiry Płońskiej, jak pisze sama Autorka we wstępie, nie pretenduje do bycia kompletną wiedzą o Słowianach ani nie udaje, dogmatycznego obiektywizmu. Jest to bardzo cenne, gdyż takie jest nasze obecne naukowe podejście do wiedzy – nic w niej nie jest stałe i nic nie jest niepodważalne, wręcz odwrotnie, główną zasadą obecnej nauki jest ciągłe podważanie utartych poglądów i poszukiwanie nowych rozwiązań, czy głębszych reguł rządzących mechanizmami Rzeczywistości. Tak zwany obiektywizm został zakwestionowany nawet w matematyce i fizyce, czyli w dziedzinach wybitnie ścisłych.

Autorka nie ukrywa, więc, że jest to jej własna wiedza, jaką czerpie z obserwacji odkryć naukowych i nie sili się na bycie wyrocznią we wszystkich poruszanych zagadnieniach, których jest tutaj całe mnóstwo. Na niektóre przedstawione zagadnienia można mieć odmienny pogląd (np. przedstawione etymologie, wciąż dyskutowane koncepty drogi Ario-Słowian z Azji do Europy itp.), niektóre chciałoby się głębiej rozwinąć (np. kosmogonię czy mityczny świat Słowian i jego powiązanie z kalendarzem i astronomią), inne być może potraktować bardziej skrótowo (np. zagadnienia związane z odżywianiem się Słowian), ale Autor ma prawo do dokonania własnej systematyzacji i skupienia się na wybranych przez niego, a nie przez czytelnika, zagadnieniach, a także do własnej interpretacji faktów naukowych. Ogólnie uważam przedstawioną tutaj wizję tematu Słowiańszczyzny starożytnej i jej ewolucji do czasów historycznych oraz mitologii, obrzędowości i innych zagadnień związanych z tym tematem, za poprawną.

Zeszyt ten musi być traktowany jako najogólniejszy, gdyż jest wstępem do bardzo rozległej dziedziny wiedzy. Potraktowano więc tutaj zarówno zagadnienia historyczne, lingwistyczne czy religioznawcze bardzo ogólnie. Jest to zrozumiałe nie tylko z tego powodu, że dzieło popularyzatorskie nie może być zbyt dogłębne i hermetyczne, ale też przez to, że musi ono być napisane w miarę potocznym językiem. Podoba mi się zwłaszcza zastosowana tutaj zasada stawiania popularnych pytań i udzielania na nie konkretnych odpowiedzi. Widać, że Autorka nie unika żadnej tematyki, nie ma dla niej zagadnień tabu i tak być powinno. Rozumiem też jako oczywiste, że wiedza dzisiaj będzie rozwijana w miarę nowych odkryć w kolejnych Zeszytach II, III, IV – a także będzie w nich uzupełniana o tematykę szczegółową np. archeologiczną, wiedzę duchową czy materialną, czy też o temat historycznego rozwoju Słowiańszczyzny.

Książka ta jest rodzajem przeglądu encyklopedycznego w wybranych obszarach i jako taka spełnia dobrze zadanie popularyzacji aktualnej wiedzy o Słowianach. Mogę ją z pełnym przekonaniem polecić zarówno Wydawcy, jak i Czytelnikom.

Wiedza na temat własnych korzeni kulturowych jest potrzebna każdemu z nas. Szczególnie jednak młode pokolenie Polaków, w dobie unifikacji i globalizacji powinno mieć dostęp do najnowszej wiedzy, która pomoże im zrozumieć dzieje ich narodu i miejsce, jakie on zajmuje pośród innych ludów Ziemi oraz rolę, jaka faktycznie odegrał w rozwoju cywilizacji od starożytności do współczesności. Drzewo bez Korzeni nie wyda nigdy Pełnych Kwiatów i Zdrowych Owoców.

Młode pokolenia Polaków są właśnie takim naszym Kwiatem i Owocem, owocem Prastarego Słowiano-Aryjskiego Drzewa, które rośnie już, od co najmniej dwudziestu tysięcy lat.

Czesław Białczyński”

Mitologia i kosmogonia słowiańska oraz ogólna wiedza ezoteryczna będą jeszcze rozwijane. W planach jest, aby jako element pojawiały się w każdym zeszycie. Zeszytów na ten moment zaplanowanych jest pięć, ale być może będzie ich więcej. Natomiast kwestia żywienia się Słowian, myślę, że w tej serii została już wyczerpana w pierwszym zeszycie. W kolejnych zeszytach znajdzie się wiedza o broni, wojskowości, konstrukcjach rolniczych, genetyce, archeologii, językoznawstwie i wszystko, co dotyczy dawnych Słowian.

Informacja o książce pojawiła się także na blogu p. Czesława Białczyńskiego.

Tak Joanno, tabele, słuszna uwaga. O wychowaniu i edukacji dzieci oraz młodzieży, w kolejnych zeszytach, na pewno będzie więcej. Słynna słowiańska równowaga pomiędzy wolnością jednostki, a wpólnotowością, niewątpliwie będzie się przewijała przez cały cykl, gdyż dotyczy prawie każdego zagadnienia związanego ze społecznością słowiańską.

Swoją opinię wyraził również Skryba. Odpowiadam na to w komentarzach na Jego stronie.

Lechosław Siewierski także opublikował na swoim blogu powiadomienie o wydaniu Zeszytu I.

Dragomira

Co każdy Słowianin wiedzieć powinien Zeszyt I

Moi drodzy, jak z pewnością wiecie, pisałam książkę o historii Słowian. Praca nad nią, nie szła szybko, ponieważ bardzo drobiazgowo, dłubię się w haplogrupach (zaczynając od hg A), kulturach archeo, itp. Powstało już jej około 40%, ale w zeszłym roku w kwietniu, zarzuciłam pracę nad nią.
Oprócz tego pisałam sobie na inne okołosłowiańskie tematy. Początkowo miało to iść na bloga albo do w.w. książki. W pewnym momencie wpadliśmy z Adamem na pomysł, że z tych materiałów może powstać seria zeszytów/broszur, które będą suplementami do książki o historii. Poruszane w nich będą wszelkie tematy dotyczące Słowian. Mała (chuda) forma skróci czas ich powstawania, umożliwiając w ten sposób przekazywanie w nich aktualniejszej wiedzy. Pierwszy z tych zeszytów, o tytule Co każdy Słowianin wiedzieć powinien Zeszyt I, ukarze się przed wakacjami. Będzie dostępny do kupienia w sklepie internetowym wydawnictwa Armoryka (w formie papierowej lub ebook). Wiem, że jest to pewnego rodzaju niedogodność, iż książkę można nabyć tylko przez internet. Jednak, w inny sposób, nie byłaby możliwa taka forma. Wydawnictwo Bellona np. chciało, zrobić z tego leksykon, co było kompletnie bez sensu. W księgarniach stacjonarnych, miejsce na półce kosztuje, więc powinna na nim stać jak najdroższa, czyli grubsza książka. Dla księgarni internetowej nie ma to takiego znaczenia.

W Zeszycie I poruszone zostaną następujące zagadnienia:

– główne słowiańskie święta coroczne

– święta w życiu Słowian: kosopleciny, postrzyżyny, urodziny i imieniny, inicjacja na kobietę lub mężczyznę, krzest, inicjacje wojowników i wiedzących, ślub i wesele, pogrzeb i stypa

(zdziwicie się, jak wiele z dawnych obyczajów przetrwało do dzisiaj, chociaż niektóre w mocno wypaczonej formie)

– słowiańskie imiona oraz znaczenie ich członów

– życie codzienne, w tym m.in.: od jak dawna Słowianie znają widelce, dlaczego rodziny jadały z jednej miski, co łączy stempel podporowy ze stemplem do robienia pieczątek

– organizacja społeczna

– prehistoria diety człowieka

– kto, gdzie i kiedy opracował technologię produkcji piwa, wina oraz octu

– jak wymyślono koło

– co pierwotnie oznaczało heta, wiśta, wio

– Germania i Germanie

– hg R1a

– czym jest genetyka populacyjna i genealogia genetyczna

– język Słowian i Ariów

– Słowianie a: wegetarianizm, ścinanie drzew, antykoncepcja, aborcja, seks, eutanazja, samobójstwo

– palenie wdów na stosie pogrzebowym męża

– wyjaśnienie pojęć: Chryz Tuz, obiata, ofiara, żertwa, kapła, ofiarnik, żerca, kapłan, wiedźma, lekar, lekarka, kobieta, ladacznica

– czym jest wiara, różnice między wiarą a religią

– główni bogowie, stworzenie świata, nawia, prawia i jawia

– cztery warstwy duchowości człowieka

i inne …

Zdradzę Wam sekret, że drugi tom (jeszcze niedokończony) będzie zdominowany przez tematykę wojskowości i broni.

Do pisania książki o historii niedługo wrócę. Ta przerwa była mi potrzebna, aby skoncentrować się na swoich życiowych sprawach, dla higieny psychicznej oraz umysłowej. W ostatnim czasie było też wiele odkryć archeologicznych i wyników badań genetycznych. Książka wzbogacona o nie będzie lepsza.

Gdy będzie wiadomo, kiedy dokładnie Zeszyt I się ukaże, zawiadomię Was.

Dragomira

Organizacja społeczna Słowian

Organizacją społeczną Słowian, w czasie pokoju, była demokracja wiecowa. W czasie wojny lub innych wydarzeń wymagających szybkiego reagowania, i związaną z tym niemożnością uprzedniego przedyskutowania każdej decyzji, przechodzono na tryb zarządzania zwany demokracją wojenną.

Podstawową komórką społeczeństwa była rodzina zamieszkującą razem w jednej chałupie. Składała się przynajmniej z pary, małżeństwa oraz ich dzieci. Bywała też bardziej rozbudowana, np. para rodziców lub mąż i jego żony, ich dzieci, które jeszcze nie pozakładały własnych rodzin oraz najstarszy syn z żoną, bądź żonami i dziećmi. Mogli tam jeszcze być dziadek z babcią albo babciami, a także inne osoby wymagające opieki z racji wieku lub kalectwa, wdowy, sieroty. Większość młodych, gdy zakładała rodzinę budowała sobie własną chałupę, w czym pomagało im cale sioło. Z rodzicami, zostawał najstarszy syn albo najmłodsze dziecko. Stare panny, starzy kawalerowie, osoby, którym kalectwo fizyczne bądź umysłowe nie pozwalało na samodzielne życie także pozostawali w rodzicielskim domu. Osierocone dzieci, bezdzietne wdowy, starsi niedołężni ludzie, jeśli mieszkali sami, przeprowadzali się do najbliższych krewnych. Starsi do własnych dzieci, jeśli je mieli, albo któryś wnuk przeprowadzał się do nich.

Obowiązywała bezwzględna zasada pomocy każdemu, kto jej potrzebował. Jeżeli człowiek potrzebujący pomocy nie posiadał bliskich krewnych, zobowiązanych do pomocy, to w siole wyznaczano rodzinę, która ten obowiązek przejmowała. Dlatego starożytni kronikarze z Zachodu zauważają, że wśród Słowian nie ma żebractwa, ani bezdomności, tym bardziej kradzieży. Wśród Słowian nie znano kufrów zamykanych na klucz. Były niepotrzebne. Domy były otwarte i każdy mógł tam wejść, oczywiście szanując domostwo. Słowianie wręcz dziwili się takim zamknięciom, co również zauważają kronikarze zachodni.

Gospodarstwem zarządzał mężczyzna, domem kobieta. Mogli się siebie radzić, jeśli chcieli, jeśli nie, to nie wtrącali się sobie do decyzji. Relacje pomiędzy ojcem a tym synem, czy zięciem, który będzie jego następcą, bywały różne. Na ogół, gdy syn był już gotowy, aby zostać gospodarzem, ojciec przekazywał mu zarząd, a sam tylko doradzał i pomagał. Jeśli nie, to syn pomagał ojcu, a zarząd gospodarstwem przejmował dopiero po jego śmierci. Domem kierowała najlepiej się do tego nadająca kobieta. Zazwyczaj była to matka męża albo najstarsza z żon. Gdy się zestarzała, przekazywała stery młodszej, którą wcześniej sama do tego przyuczyła. Synowe chętnie uczyły się od teściowych (właściwie to świekr1), ponieważ wiedziały, że im więcej się nauczą, tym lepszymi będą w przyszłości gospodyniami. Gospodarz rozdzielał zajęcia dla mężczyzn, pod względem ich umiejętności i możliwości, a gospodyni tak samo dla kobiet.

Najczęściej kilkanaście, czasem mniej, czasem więcej chałup, stanowiło sioło2. Mieszkańcy sioła byli zazwyczaj ze sobą spokrewnieni3 lub spowinowaceni4. Wszystkie decyzje dotyczące całego sioła, mieszkańcy podejmowali na wiecu, na który mógł przyjść każdy dorosły członek osady. Zgromadzenie wybierało sołtysa, który był wykonawcą woli wiecu, oraz doradzającą mu radę starszych. W radzie starszych zasiadali zarówno mężczyźni, jak i kobiety, mogli być też ludzie młodzi, ale częściej byli to ludzie starsi, doświadczeni. Kilka lub kilkanaście nawet siół stanowiło ród. Ród decyzje podejmował również na odpowiednim wiecu, w którego obradach mógł uczestniczyć każdy dorosły członek rodu. Wybierano głowę rodu, osoba ta była wykonawcą woli wiecu, nadzorowała, rozdzielała zadania, tak aby postanowienia zgromadzenia zostały zrealizowane, oraz doradzającą jej radę starszych, starszyznę rodową. Głową rodu mógł zostać tak samo mężczyzna, jak i kobieta. Gdy sprawa dotyczyła jeszcze większego obszaru i jeszcze większej liczby ludzi, mniejszy wiec wybierał swojego reprezentanta, na większy wiec, przekazywał on, jakie decyzje zostały podjęte przez jego ród czy sioło. Jeśli sprawa była jeszcze szersza, to ten wiec, po uchwaleniu postanowień, wybierał i posyłał swojego reprezentanta, na obrady zgromadzenia obejmującego jeszcze większe terytorium. W ten sposób mogły się dogadywać i współpracować wielkie masy ludzi, zajmujące olbrzymie obszary. Każdy wiec, czyli władza ustawodawcza, wybierał swojego wodza, władzę wykonawczą, oraz radę starszych, organ doradczy, rekrutujący się na ogół z ludzi, którzy już kiedyś pełnili funkcje przywódcze. Sądy w sprawach oczywistych, jeśli dotyczyły sioła, sprawował sołtys, jeśli rodu, głowa rodu, itd. W sytuacjach niejednoznacznych, sądy sprawowała rada. Gdy sprawa dotyczyła sioła, rada starszych sioła, gdy rodu, starszyzna rodowa, itd. Kary śmierci były bardzo rzadkie, generalnie najwyższą karą było wygnanie lub chłosta.

Każdy gród miał swojego starostę, a każdy gród warowny, oprócz niego, jeszcze kasztelana. Kasztelan pełnił funkcje militarną i niejako policyjną. Był dowódcą garnizonu wojskowego. Natomiast starosta zajmował się sprawami administracyjnymi, gospodarczymi, np. naprawą murów. Był jakby sołtysem grodu. Dobrze ufortyfikowane i obsadzone załogami wojska warownie, stawiano zwłaszcza przy granicach i szlakach handlowych. Po za tym Słowianie często swoje osady obwarowywali wałami, konstrukcjami ziemno-drewnianymi, zza których, w razie ataku można się było bronić. Większość słowiańskich osad, grodów pełniła wiele funkcji: handlowe, kultowe, oraz w czasie napaści, obronne.

W świętym miejscu, miejscu mocy zakładano gród. Ponieważ w święta gromadzili się tam wierni, to osoby chcące wymienić jakieś towary, przywoziły je tam, w tym czasie. Jeśli osada była obwarowana, to w przypadku zagrożenia szukano tam schronienia. Niektóre grody były tak przygotowane, że mogły pomieścić wielokrotnie większą liczbę ludzi, niż przebywała tam na stałe. Z kolei, zdarzały się osady handlowe, które nabierały takiej rangi, iż, podobnie jak w świętych miejscach, nie wolno w nich było przelewać krwi. W tych miejscach wymieniano i wykupywano jeńców, godzono zwaśnione rody i plemiona, zawierano traktaty pokojowe po klanowych i plemiennych wojnach. Tu, ci, co z najdzikszą rozkoszą pozabijaliby się nawzajem, musieli broń trzymać schowaną, gdyż wierzono, że przelanie krwi ściągnęłoby karę bogów na winowajcę. Co zadziwiające, niektóre z takich miejsc cieszyły się taką estymą, iż przestrzegali tego nawet jeszcze w średniowieczu, do tego chrześcijanie i to niebędący Słowianami. Najbardziej znanym takim świętym grodem handlowym był Rorik.

Na czas wojny wybierano wodzów. Najwyższy rangą dowódca nazywany był kaganem, czyli oświeconym. Tą funkcję przydzielano wybitnym strategom, którzy nie raz, piastując niższe stanowiska, pokazali już swój geniusz przywódczy. Kagan miał do pomocy kaganboka. Zajmował się on zwykle sprawami wiary, był właściwie kapłanem, ale i zastęp kagana pod jego nieobecność. Niższych rangą dowódców nazywano wojewodami (ponieważ wiedli oddziały wojów do boju). Wodzowie w czasie wojny zyskiwali szczególne uprawnienia. Mogli samodzielnie, bez wiecu podejmować decyzje. Mogli je podejmować nawet jednoosobowo, bez swoich doradców, których zawsze im dodawano. Jednak po zakończeniu działań wojennych musieli się oni ze wszystkich swoich decyzji, wytłumaczyć przed wiecem. Jeśli ten uznał że nadużyli swojej władzy, byli za to karani. Gdy wojna kończyła się, wybrani wodzowie stawali się normalnymi ludźmi i wracali do swych domów oraz dawnych zajęć. Nikt nie mógł zostać wodzem na zawsze, a tym bardziej czerpać z tej funkcji jakieś przyszłe zyski. Przysługiwała mu jedynie sława za odniesione dzięki niemu zwycięstwa. Sława i chwała zaś dla Słowian była najważniejsza. Sławę i chwałę nie przynosił jeno bój z wrogiem, ale i trud oraz praca codzienna.

Przypisy:

1Rodzice męża w staropolszczyźnie nazywani byli świekrą i świekrem. Natomiast żony cieścią i cieściem, później przekształciło się to w teściową i teścia.

2Miano sioło pochodzi od słowa koło, albowiem wieś słowiańska była zwykle rozmieszczona na planie koła, zupełnie podobnie jak grody słowiańskie. W rdzeniach miana sołtys jest również rdzeń „sioło” oraz „tyrs”. Są one specjalnie skrócone do prostszej formy „soł oraz „tys”. Rdzeń „soł – sioło” oznacza wieś o kształcie koła, zaś rdzeń „tyrs – tys” jest starosłowiańskim określeniem wodza lub zarządcy.

3Krewni to ludzie, którzy maja wspólnego przodka, lub jeden z nich jest przodkiem dla drugiego.

4Powinowaci to ludzie, którzy mają wspólnego krewnego, krewnych, ale nie są krewnymi dla siebie. Istnieje też, zarówno w polskim obyczaju, jak i prawie, powinowactwo przez małżeństwo, np. szwagierki, szwagrowie, teściowie z zięciem czy synową są spowinowaceni przez małżeństwo.

Cztery warstwy duchowości człowieka

Wiara Słowian jest zarówno monoteistyczna, jak i politeistyczna. Monoteistyczna, ponieważ jest bóg najwyższy, Świętowit, czyli święty stworzyciel, demiurg, który stworzył świat. Politeistyczna, ponieważ Świętowit rozszczepia się na innych bogów, którzy są jego częściami składowymi, emanacjami różnych jego cech i sił przyrody. Przed nim była tylko Nicość, Nica, Nyja, czyli czarna materia i czarna energia. Świętowit był pierwszą formą istnienia, jaka się z niej wyłoniła. To wydarzenie fizyka nazywa wielkim wybuchem, początkiem wszechświata.

Pierwszą formą istnienia, nieistnienia, w ogóle, jest czarna materia, antymateria, nadal stanowi jej większość, gdyż wszechświat składa się przede wszystkim z niej. To, co zmaterializowało się w materii, zawsze najpierw zaistniało w antymaterii, czarnej materii, w nicości, a tylko ułamek antymaterii zmaterializował się. Nicość to bezkresne źródło wszelkiego istnienia. W niej się wszystko rodzi i umiera. To możliwość zaistnienia wszystkiego, co tylko zaistnieć może. Matryca, całość, chaos. Źródło i praprzyczyna wszystkiego. Wszystko, co powstało, powstało z nicości. Każda forma istnienia, powstała z nieistnienia, bo nieistnienie jest możliwością zaistnienia. To jakby negatyw naszej, rzeczywistości ale to raczej my jesteśmy negatywem jej. Nicość jest inspiracją każdego działania, każdej myśli. Cząstkę nicości nosimy w sobie. Podobnie jak światło Świętowita.

Człowiek składa się z czterech ciał, warstw. Jednym z nich jest dusza, świadomość, światło, jaźń. Tu mieści się nasza prawdziwa natura, głębsze dobro. Stąd pochodzi kreatywność, tu rozpoczyna się każdy nasz kreatywny akt. Stąd pochodzi impuls do każdego twórczego działania. Tu mamy w sobie cząstkę nicości i cząstkę boskiego światła. To światło wygląda jak gwiazda, dlatego bywa nazywana gwiazdą rdzenia.

Dusza, świadomość wytwarza intencję, wolę, to jest następne ciało. Ta warstwa to moc, siły życiowe i intencje. Na tym poziomie określamy swoje intencje, głębokie duchowe cele, zadania życiowe, czyli takie, których wypełnienie jest celem tej naszej inkarnacji. Tej, ponieważ to tu, rozpoczyna się to nasze konkretne wcielenie. Dusza, świadomość, gwiazda rdzenia inkarnuje się wiele razy, natomiast następne, pochodne od niej ciała, są przynależne tylko do tego jednego fizycznego wcielenia. Z ciała mocy wypływa motywacja do wypełniania zadań i celów życiowych, dla których pojawiliśmy się na planie ziemskim. W nim znajduje się magazyn wszelkich naszych intencji. Przez nie odczuwamy pragnienie robienia tego, co powinniśmy w życiu robić. Z niego czerpiemy wolę życia. Ono czerpie energię z duszy oraz z ziemi, jeśli na niej żyje w ciele fizycznym (w tym akurat jest wyraźna różnica pomiędzy płciami, kobiety z racji budowy narządów płciowych wydajniej pobierają energię ziemi). Jest takim naszym generatorem mocy. Mistrzowie sztuk walki, swoje ciosy wyprowadzają aż z tego poziomu, dlatego odnoszą tak spektakularne efekty. Ta warstwa jest też odpowiedzialna za kształty ciała astralnego i fizycznego, to ona utrzymuje ich formę.

Intencja płynąca z ciała mocy tworzy energię, z której zbudowane jest kolejne ciało, ciało astralne. Ciało astralne bywa też określane duchem, aurą, polem aurycznym, polem energetycznym, polem bioenergetycznym. Jest to siedlisko naszej osobowości. Mieszczą się w nim nasze doznania fizyczne, emocje, racjonalny umysł, relacje z innymi, wola. Składa się z siedmiu poziomów, warstw, odpowiadających siedmiu poziomom doświadczenia życiowego. Jest to energia otaczająca i przenikająca nasze ciało fizyczne, które z niej powstało na jej obraz i podobieństwo. W aurze już są widoczne poszczególne narządy, a nawet choroby. Ba, nawet te choroby, które się jeszcze nie pojawiły w ciele fizycznym.

Materia to też energia, tylko o bardzo wolno poruszających się i ciasno upakowanych cząsteczkach. Im wolniej się poruszają, wirują, drgają i im ciaśniej są upakowane, tym materia jest twardsza.1 Właśnie tym jest nasze ciało fizyczne. Materią, czyli energią naszych ciał aurycznych, tylko, że o bardzo ciasno upakowanych i bardzo wolno poruszających się cząsteczkach.

Na Jawi, czyli w ciele fizycznym, żyjemy po to, aby się uczyć, rozwijać, a przede wszystkim, zbierać doświadczenia. Nie tylko dla nas samych, ale i dla Bogów. Bogowie nie posiadają ciał fizycznych, dlatego doświadczenia związane z materią, mogą pozyskiwać tylko przez nas i nasze doświadczenia życiowe.

Gdy umieramy, pozostałe, wyższe ciała odłączają się od ciała fizycznego, a ono ulega rozpadowi, ponieważ nie jest mu dostarczana energia. Bywa ze dusza i ciało mocy oddzielają się od ciała astralnego od razu, bywa ze pozostają połączone jeszcze przez dziesiątki lat. Do póki się nie oddzielą, nie mogą pójść do Nawi, gdyż ciało astralne zawsze pozostaje na Ziemi, na Jawi, tylko w innym wymiarze, w innej rzeczywistości. Zarówno samo ciało astralne, jak i połączone z ciałem mocy i duszą, ale oddzielone już od ciała fizycznego, nazywamy duchem.

Tym właśnie są duchy. W dzisiejszym zateizowanym, pozbawionym wiedzy ezoterycznej (duchowej) świecie, wiele takich form istnienia, jeszcze długo po śmierci swojego ciała fizycznego, nie rozumie, że nie żyje. „Przecież po śmierci miało być nic, a ja dalej istnieję, myślę, czuję”. Jeżeli nawet rozumie, że nie żyje, to nie wie gdzie ma pójść. Dokoła jest ciemno. Tę ciemność rozjaśniamy zapalając im znicze. Każdy ogień byle w ich intencji. Liczy się intencja. Można go nawet im zapalać mentalnie, nie zapalając nic fizycznie, tylko sobie wyobrażając, wizualizując zapalanie komuś ognia i jak wokół niego robi się jasno. Zwykle po umarłe dusze przychodzą przewodnicy, rodzina, dziadowie, lecz nie po wszystkich ktoś wychodzi. Nie po wszystkich komuś chce się wyjść, tak jak w życiu, bo nie wszyscy są tego warci. Zmarli często nie wiedzą że należy wezwać przewodnika, chcieć żeby się ktoś pojawił, poprosić o to. Tym przewodnikiem najczęściej jest wcześniej zmarła bliska osoba. Ludzie o bardzo wysokiej świadomości i wiedzy duchowej nawet tego nie potrzebują, wiedzą dokąd powinni się udać. Bywa, że w tzw. podróżach szamańskich, odwiedzają to miejsce świadomie za życia. Nieświadomie odwiedzamy je wszyscy podczas snu. W świecie astralnym przemieszczanie się jest bardzo łatwe, wystarczy o jakimś miejscu pomyśleć i natychmiast przenosimy się do niego, tylko trzeba wiedzieć, gdzie chcę się udać, żeby tam trafić, dlatego tych, co nie wiedzą, ktoś musi tam zaprowadzić.

Duchy przez większość czasu przebywają jakby we śnie, z którego czasem coś je wybudza. Wybudzają je zwłaszcza sprawy jakie były dla nich ważne za życia, zwłaszcza te niedokończone. Szczególnie interesuje ich, jak się dalej potoczyły. Potrzebują tej wiedzy. Mogą ją uzyskać od ludzi, którzy coś o tych sprawach wiedzą. Dlatego rzadko interesują ich dzieci. Wchodzą w kontakt z ciałami astralnymi, duchami, żywych ludzi, aby pozyskać cenne dla nich informacje. Wybudzają ich też intensywne myśli o nich, zwłaszcza te nacechowane emocjami, szczególnie, jeśli płyną ze strony osób, z którymi byli bardzo związani emocjonalnie. Sprawami, jakie ich ciekawią są też, oczywiście, dalsze losy ludzi, którzy byli dla nich ważni za życia.

Gdy ciało mocy razem z duszą, oddzielą się od ducha, ciała astralnego, to razem idą do Nawii, na Welę. Tam są sądzone przez Welesa. Oceniane są przede wszystkim ich intencje w czasie życia. Dwa rodzaje dusz, jeśli nie rokują nadziei na poprawę, są unicestwiane. Są to dusze zwyrodnialców, np. seryjnych morderców ze szczególnym okrucieństwem oraz takich ludzi, którzy konsekwentnie odmawiają wszelkiego rozwoju i gromadzenia doświadczeń. Te dwa rodzaje dusz są rozpraszane w Nicy. W Nicości, która podczas osądu stoi za plecami Welesa. Jeśli ciało mocy, intencji oraz dusza, świadomość zostaną zniszczone, duch, ciało astralne, bez czerpanej od nich energii, szybko blednie i znika. Gdy osąd jest pozytywny, dusza przechodzi do Wyraju, siedziby Jasnych Bogów. Po jakimś czasie pobytu tam, przemyślenia dotychczasowego życia, zaplanowania następnego, ponownie wytworzy nową intencję, a ta stanie się mocą sprawczą dla nowej inkarnacji ludzkiej. W jej efekcie powstanie nowy człowiek, dusza powraca do Jawi, aby na nowo iść ścieżką życia i doświadczeń. Natomiast ciało mocy, intencji, zostaje w Nawi, królestwie Welesa.

Nawia to wręcz bajeczny świat. Są tam rozlegle łąki i trawniki. Roślinność jest soczyście zielona. Istnieją w niej olbrzymie świątynie, m.in. sztuk i nauk, gdzie artyści dalej tworzą, a naukowcy dalej badają. Te perłowe, fosforyzujące budowle, mienią się różnymi pastelowymi kolorami. Również i w tej rzeczywistości bardzo szybko można się przemieszczać. Olbrzymie trawniki, korytarze gigantycznych gmaszysk, przebywamy w oka mgnieniu. To tam jest indiańska Kraina Wiecznych Łowów. W tym świecie dalej się rozwijamy, spędzając wieczność na robieniu tego, co nas interesuje. Z tego wymiaru przynosimy na Jawię wszystkie wynalazki. Ciała intencjonalne naukowców, które tam przebywają, pracują nad technologiami, które pojawią się w przyszłości na Ziemi. Wszyscy to miejsce odwiedzamy we śnie. Na ogół nic nie pamiętając później, abyśmy za dużo wiedzy stamtąd nie przenieśli na ten świat.

Za życia, pomimo, że każde z poszczególnych ciał funkcjonuje w innej rzeczywistości, w innym wymiarze, to do puki jesteśmy w stanie czuwania, są w sobie mocno zakotwiczone, tzn. cześć ciała wyższego, znajduje się w niższym. Najniższe jest fizyczne. Gdy natomiast śpimy, wyższe ciała, niemalże odłączają się od fizycznego, większość ich energii odchodzi, zostaje tylko cienka nic życia, łącząca je ze śpiącym. To, co zostaje, materialnie ciało fizyczne, jest trochę jak zombie. Nie odczuwa emocji, nie myśli, nie ma tego, co nazywamy człowieczeństwem. Posiada jedynie programy, odpowiedzialne za podtrzymywanie podstawowych funkcji życiowych, takich jak oddychanie, działanie serca i innych organów. Taki „autopilot”. Na tym „autopilocie”, także chodzimy, pływamy, mówimy językiem ojczystym lub innym, w którym myślimy, prowadzimy samochód, jeździmy na rowerze, nartach, konno. Oczywiście, jeśli tak dobrze opanowaliśmy te umiejętności, że wykonujemy je mechanicznie. „Autopilot” potrafi upilnować ciało fizyczne przed bytami fizycznymi, gdy się do niego zbliżą lub zaczną coś z nim robić. Alarmuje on wtedy ciała wyższe, aby wróciły. Nazywamy to czujnością. Powrót ciał wyższych do ciała materialnego skutkuje zwykle jego przebudzeniem. Jednak „autopilot” nie potrafi obronić ciała przed atakiem bytów z innych wymiarów, bo nie oddziałuje na tych płaszczyznach. Byty te mogą przerwać nić życia łącząca ciało materialne z ciałami wyższymi, a wtedy ciało umrze. Podobnie jest wtedy, gdy ktoś świadomie „wychodzi z ciała”, aby odbywać podróże szamańskie. Ci, którzy to robią, na ogół zakładają mocne bariery ochronne. Dlatego, paradoksalnie, „wychodzenie z ciała” jest bezpieczniejsze niż zwyczajne spanie, jeśli ktoś umie to robić prawidłowo. Im więcej zbłąkanych duchów gdzieś przebywa, tym spanie tam jest mniej bezpieczne. Takimi miejscami są np. szpitale. Zwłaszcza dla osłabionych chorobą.

Ciała astralne, mają bardzo ograniczoną zdolność do oddziaływania na materię, wymaga to od nich wiele wysiłku i energii, której nie posiadają zbyt wiele do działania w świecie materialnym. Nie mogą też na planie fizycznym czynić zła, natomiast na poziomie astralnym już mogą. Dlatego dobre duchy starają się chronić swoich bliskich, a nawet zupełnie obcych ludzi. Ochraniają ich w astralu przed duchami złymi albo po prostu niekontrolującymi swojej energii. Dobre duchy przebywają m.in. w szpitalach pilnując chorych. Czasem przysyłają silniejsze od siebie duchy znajomych, aby przeciwstawić się zagrożeniu. Znajomych, nie tylko ze swojego życia, po śmierci też zawiera się znajomości. Dobre duchy często oddają swoją energię ciałom astralnym żywych (bo właściwie tylko z nimi mogą wchodzić w bezpośredni kontakt), ponieważ mają jej w nadmiarze, czerpiąc bezpośrednio ze źródła świetlistej energii, jednak mogą ją wykorzystywać tylko do działania na płaszczyźnie astralnej.

Siła ducha zależy od siły jego osobowości, jaką miał za życia. Jednak najważniejszą jest chwila śmierci. Dlatego bardzo silne są duchy samobójców, bo samobójstwo wymaga ogromnej odwagi lub desperacji. Bohaterska śmierć też jest pewnym rodzajem samobójstwa, bardzo szlachetnego, czyni z człowieka silnego i dobrego ducha. Niestety, ludzie, którzy zmarli w wielkich cierpieniach, np. byli torturowani, często stają się wściekłymi na cały świat, złymi duchami. Generalnie, dobrzy ludzie stają się dobrymi duchami, źli złymi. Takie dobre duchy potrafią nawet obcych ludzi nakrywać kołderką, żeby nie zmarzli, kiedy się odkryją w nocy. Przede wszystkim, alarmują żywych, gdy dzieje się coś złego – „Coś kazało mi spojrzeć w górę i zobaczyłem, że dach się pali.” oraz przeganiają od nich złe duchy.

Przypisy:

1Stąd mamy postaci materii: plazmę, lotną, ciekłą, stałą i bezpostaciową (sadza – węgiel bezpostaciowy).

Książka, wstęp i dwa fragmenty

O publikowałam trzy fragmenty mojej książki. Pierwszy to wstęp (poniżej), drugi opowiada o  czterech warstwach duchowości człowieka, trzeci przedstawia organizację społeczną. Większa część książki to chronologicznie opowiedziana historia Słowian aż do wprowadzania chrześcijaństwa i feudalizmu na nasze tereny. Początek, od małpy, która zeszła z drzewa, do półwyspu Sund, opisuje dzieje całej ludzkości. Przedstawione w niej fakty oraz wnioski wynikają przede wszystkim z wiedzy o genetyce (zaczynam od hg A i Kamerunu), archeologii, kronik i innych zapisków starożytnych. W mniejszym stopniu z innych dziedzin nauki. Oczywiście w trakcie opowiadania dziejów staram się opisać, na ile współczesna wiedza pozwala, jak ci ludzie byli ubrani, co jedli, jak mieszkali, jakie były codzienne realia ich życia, jak wyglądał otaczający ich świat. Znajdą się w niej też niewielkie dodatki o wierze, ustroju i obyczajach, tak, aby uzmysłowić czytelnikom, co było fundamentem i motorem sukcesów Słowian. Właśnie z tych działów pochodzą dwa z opublikowanych tu fragmentów. Wybrałam je dlatego, iż historia, genetyka, lingwistyka, archeologia są ciągle wałkowane na naszych blogach, natomiast tematyka ezoteryki, a tym bardziej ustroju, pojawia się dość niszowo. Mam nadzieję, że sprowokuje to dyskusje na te tematy.

***

W recenzji jakiejś książki, przeczytałam coś, co spodobało mi się tak bardzo, że to zapamiętałam, i czasem powtarzałam innym. Niejedna osoba powiedziała mi, że to pasuje do Polaków lub Słowian. Brzmiało mniej, więcej tak:

„Jest to opowieść, o ludziach tak odważnych, że poszli w tany z samą śmiercią,

O ludziach tak szalonych, że uwiedli fortunę,

Tak dumnych, że diabłu plunęli w twarz,

Tak hojnych, że za przyjaciół, płacili tylko własną krwią i życiem.”

Rzeczywiście, opowieść o Słowianach, to opowieść o ludziach, tak odważnych, że chętnie idących w tany ze śmiercią, tak szalonych, że wielokrotnie swoją szaleńcza odwagą i hucpą, uwodzili fortunę, dokonywali rzeczy, zdawałoby się niemożliwych, to opowieść o ludziach, od tysięcy lat plujących, różnym mniejszym i większym „diabłom” w twarz, to opowieść o ludziach, którzy za ważne dla nich sprawy, hojnie płacili własną krwią i życiem.

Jednak to tylko cześć prawdy o Słowianach, ponieważ fortunę częściej uwodzili pracowitością, sumiennością, pomysłowością, różnego rodzaju bohaterstwem dnia codziennego, zwykłych, szarych ludzi, niż szaleńczą brawurą na bitewnych polach. Opowieść o nich to opowieść o świecie wynalazków. To opowieść o kulturze kreatywności, płodności i gospodarności. Opowieść o specyficznej, demokratycznej organizacji społecznej, która pozwala masom, równie łatwo się zjednoczyć, jak i rozpaść. To opowieść o cywilizacji ducha, porównywalnej tylko z indiańską. Opowieść o ludziach, których ziemia była świątynią a życie modlitwą. To opowieść, o wzlocie wyjątkowej w dziejach świata grupy etnicznej, jedynej licznie występującej na dwóch kontynentach. O grupie etnicznej, która zajęła najlepsze w Starym Świecie, a może i w ogóle na świecie, tereny do życia. Wyrwała je jeszcze lodowcowi, a potem przez tysiące lat umiała obronić. O wzlocie trwającym bardzo długo, przez tysiące lat, który odcisnął niesamowite piętno na dziejach świata, tak, że trudno dziś sobie wyobrazić, jak świat by wyglądał, gdyby kiedyś nie szaleli po nim Słowianie. O ludzie z wyjątkowo bogatą historią, która została im wymazana ze świadomości lub przywłaszczona przez innych. To opowieść o równie bezprzykładnym upadku, upadku bardzo nisko. To opowieść o zwycięzcach, którzy stali się przegranymi. O bogach, co zostali niewolnikami. O bogaczach, klepiących biedę, ponieważ nie wiedzą, że są bogaci. O tym jak mądrzy zgłupieli. O tym jak gospodarni zniszczyli swoją gospodarkę. O tym, jak cywilizacja ducha zmieniła się w antycywilizację „róbta, co chceta”.

Dragomira Płońska