Archiwum kategorii: Historia ogólnie

MEGALITY Historia Sprzed 5500 lat – dokument

Ten film mówi sam o sobie, zatem niepotrzebny jest mój komentarz.

Ważnym jest to, że archeolodzy sami mówią, iż ludność kultury naczyń lejkowatych nie przyszła na teren obecnej Polski, lecz tu się tworzyła w cywilizację.

Dokument opowiada o piramidach typu kujawskiego, które są rozsiane po całej Polsce, od Bałtyku po Tatry. Zatem, w ten sposób wyznaczone są przybliżone granice k. naczyń lejkowatych.

Piramidy typu kujawskiego są kilka tysięcy lat starsze od piramid egipskich.

Najmniejszymi „skażeniami” przez inne kultury okazuje się wybrzeże M. Bałtyckiego, gdzie z trudem docierały nowe trendy kulturowe oraz inwazje z kierunku wschodniego, jak w Małopolsce.

Dziwnym jest jednak to, że jak widać w filmie, przy istniejących możliwościach pozyskania materiału genetycznego, nic się nie wspomina o haplogrupie ludności k. naczyń lejkowatych.

Andrzej Niemojewski: Tajemnice hierarchii rzymskiej (Chicago 1919) – Kler wobec idei ludowładztwa

https://bialczynski.pl/2018/12/20/andrzej-niemojewski-tajemnice-hierarchii-rzymskiej-chicago-1919-kler-wobec-idei-ludowladztwa/

Oto jeszcze jeden głos przeciw pustynnej zarazie. Głos jeszcze z 1919 r.

Andrzej Niemojewski, mieszkający w USA, w Chicago, opisuje działania amerykańskiego kościoła katolickiego przeciw powstającym tam szkołom publicznym.

Kościół katolicki miał zawsze aspiracje do zawłaszczania nauczania szkolnego. Zawłaszczanie to było zawsze permanentne, zataczające jak największe kręgi szkolnictwa, od podstawowego do wyższego. Rozumiał on doskonale, że w ten sposób ma pod kontrolą pełną indoktrynację młodych umysłów od najwcześniejszych lat życia młodzieży.

Domenom szkolnictwa w kościele katolickim zajmowali się przede wszystkim Jezuici. W ich kręgu zainteresowania leżały głównie dzieci elit i arystokracji. To właśnie przez nie później miały się rozprzestrzeniać dogmaty i dalsza indoktrynacja społeczeństw.

Kościół katolicki zdobył szkolnictwo na własność i nie do pomyślenia były inne formy/systemy szkolnictwa, zwłaszcza taki „wybryk natury”, jak szkoły publiczne.

We własnych szkołach, kościół katolicki miał pełną kontrolę nad programem nauczania, w szkołach publicznych nie było to już takie łatwe. Tam przecież nauczano darwinowskiej teorii, a nie kreacjonistycznego dogmatu chrześcijańsko – judaistycznego.

Szkoły publiczne były zagrożeniem dla kościoła katolickiego, były zagrożeniem dla całej pustynnej zarazy, bo nauczały zupełnie czegoś innego niż głosiła pustynna zaraza.

Kościół katolicki przedstawiał siebie zawsze, jako kaganek oświaty, bo wiedza biblijna, czyli objawiona, to prawda wszelaka.

Należy jednak zauważyć, że mimo tysięcznego władztwa kościoła katolickiego nad szkolnictwem, nie wyrugował on analfabetyzmu w społeczeństwie polskim. Wręcz przeciwnie, dbał, aby ten analfabetyzm trwał i rozwijał się.

W przeciwieństwie do socjalizmu, którego tak nienawidzimy, to on wykształcił społeczeństwo, które kopnęło go później w dupę.

Kościół katolicki wiedział doskonale, co robi, utrzymując analfabetyzm w społeczeństwach. Czekałby go los, jaki spotkał socjalizm. Świadome społeczeństwa zrzucają kajdany i okowy dogmatów.

Jednak, ta prawda wszelaka zaczęła się sypać dzięki prawdziwej nauce. Ziemia przestała być centrum wszechświata dzięki Giordano Bruno, słońce zaś przestało krążyć wokół Ziemi, a stało się gwiazdą centralną Układu Słonecznego dzięki Kopernikowi.

Kopernik miał szczęcie, że nie spalono go żywcem za głoszenie herezji, jak Giordano Bruno.

Stara wiedza wróciła, którą tłumił kościół katolicki. Dalsze zdobycze nauki i techniki udowodniły niezbicie, że pustynna zaraza kłamała z premedytacją, aby zniewalać społeczności. Wiedzy nie da się długo wstrzymywać, znajdzie swe ujście, wcześniej, czy później. Podobnie, wiedzy o Słowianach, nie da się zamieść pod dywan. Sława i chwała Nasza powróci, z Wielkim Hałasem. I padną mury Watykanu, który próbował ją zniszczyć.

Człowiek poleciał w kosmos, a tam nie było aniołów. Z tym kościół katolicki i jego dogmaty nie potrafiły się uporać. Dalszy rozwój nauki z pewnością wyeliminuje kłamstwa pustynnej zarazy.

Andrzej Niemojewski już na początku XX w. przestrzega Polaków przed działaniami kościoła katolickiego.

Czasy socjalizmu w Polsce nie pozwalały kościołowi katolickiemu panoszyć się w szkolnictwie publicznym. Szkółki katechetyczne istniały tylko w przykościelnych salkach.

Po upadku socjalizmu, kościół katolicki w Polsce rozpanoszył się gdzie tylko się dało, czyli wszędzie, a zwłaszcza w szkolnictwie. Zaczął wręcz wymuszać większą ilość godzin religii niż godzin innych dziedzin. Stał się tak bezczelny, że zaczął się wciskać w każde dziedziny życia Polaków.

Mimo tego wszystkiego uważam, że Polacy zasługują na tego Wielkiego Kopa, bo może wreszcie się obudzą z zaczadzenia pustynną zarazą i zrozumieją, że jest to najgorsza zaraza, jaka spotkała ludzkość, a Polacy byli od zawsze mięsem armatnim kościoła katolickiego.

Ten mafijny twór watykański nie przyniósł Polakom nigdy nic dobrego, lecz zawsze gigantyczne straty.

Jedyna nadzieja w młodzieży, która coraz częściej od lat olewa kościół katolicki i nauki religii, nad czym mafia watykańska bardzo ubolewa. Brak powołań na klechów, zastępy indoktrynerów kościelnych topnieją, stare klechy umierają. Grunt usuwa się spod mafii watykańskiej.

Czytaj dalej:

Agnimir

Nasze lasy – nasz skarb

Niegdyś las nas żywił i bronił. Dostarczał budulca, drewna, opału, smoły, dziegciu, węgla drzewnego do wytopu metali, miodu, orzechów, przypraw (jałowiec, czosnek niedźwiedzi), grzybów, mięsa dzikich zwierząt, niektórych warzyw, jarzyn i owoców. Obcy nie zapuszczali się w nasze lasy, bo nie umieli się w nich poruszać, my, tak. My potrafiliśmy walczyć w lesie, w rozproszeniu, oni, nie. Ich styl walki był przystosowany do bezleśnych równin. W puszczach i bagnach robiliśmy zasadzki. Czailiśmy się w koronach drzew, w bagnach, gdzie oddychaliśmy przez słomki, kopaliśmy wilcze doły, zastawialiśmy pułapki. Niektóre nasze osady posadowione były na wyspach, a jedyną do nich drogą był pomost znajdujący się pod lustrem wody. Umieszczony był płytko, ale tak, aby był niewidoczny. Przeszedł nim tylko ten, kto wiedział, gdzie on jest. Po co budować twierdze, kiedy dysponuje się takim uwarunkowaniem terenu?

Taka właśnie jest przyroda Hiperboreii. Jeśli znasz jej prawa, rozumiesz ją i żyjesz z nią w symbiozie, zapewni ci wszystko, czego potrzebujesz. Nakarmi, ubierze, da ciepły dach nad głową, i jeszcze obroni. Jeśli natomiast, nie potrafisz się w niej poruszać, ona cię zabije.

To właśnie życie w takich realiach ukształtowało kulturę Słowian. Na Południu, albo susze, albo ulewy, kamieniste pustynie, wyschnięte stepy, skały, piaski, albo słońce nadmiernie praży i niszczy, zabija życie, albo nadmierne ulewy niszczą i topią, a jałowa ziemia mało rodzi. Słowem przyroda przychodzi z pałą i leje nią człowieka. Dlatego człowiek się jej boi i marzy, aby przyjść z większą pałą i przylać przyrodzie („Czyńcie sobie ziemię poddaną”). Dóbr nie starcza dla wszystkich. Jest mało ziemi uprawnej i terenów do wypasu, nie wystarczy dla wszystkich, więc trzeba o nie walczyć, zabijać rywali, aby przeżyć. W niektórych regionach Południa, nawet wody pitnej jest za mało, człowiek musi mordować, aby mieć do niej dostęp.

U nas było inaczej. Wszelkich dóbr było w bród, wystarczało dla wszystkich, a współpraca ułatwiała ich pozyskanie.

Przyroda dalszej Północy, Skandynawii (Nawii Skonu), była sroga (trochę za zimno) i skąpa  (ubogie gleby i skały). Dlatego ich kultura też była bardziej surowa, brutalna, wręcz okrutna, bo taki właśnie był ich świat. Świat, który ukształtował ich mentalność.

Wpływało to na mitologię, na wyobrażenia o bogach. Niegdyś przyroda dla wszystkich była bogiem. Bogów wyobrażano sobie takich, jakiej przyrody doświadczano. Dlatego inny charakter mają bogowie Słowian, inny Skandynawów, inny Semitów.

Lasy najpierw były wspólne, bo wśród przedfeudalnych Słowian nie istniała prywatna własność ziemi. Las w pobliżu wsi, z którego jej społeczność korzystała w codziennym życiu należał, tak jak teren osady oraz przynależne do niej łąki i pola, do całego sioła. Większe obszary lasów należały do rodów (kilka, kilkanaście siół) i plemion (kilka, kilkanaście rodów). Gdy na naszym terenie zainstalowało się chrześcijaństwo, a wraz z nim feudalizm, zaczęło się to zmieniać. Był to jednak proces powolny, trwał setki lat (to, co feudalizmowi zajęło setki lat, kapitalizm zrobił w kilkadziesiąt  😀  ). Kościołowi zależało na nadaniach ziemi. Ponieważ o wiele łatwiej je otrzymać, gdy może nią rozporządzać jedna osoba, kościół dążył do prywatyzacji ziemi. O tym, jak to było, wiemy właśnie głównie z donacji kościelnych. Początkowo, cały ród musiał podarować kościołowi (klasztorowi, biskupstwu itp.) ziemię, bowiem nie mogła nią rozporządzać pojedyncza osoba, gdyż nie posiadała jej na własność. Wspólnota plemienno – rodowa była u Polaków tak silna, że gdy już byli posiadacze ziemscy, nadal funkcjonowało prawo, iż prawo pierwokupu ma ród. To znaczy, że gdy ktoś chciał sprzedać ziemię, mógł odsprzedać obcemu dopiero, gdy nikt z jego rodu nie chciał jej kupić. Dlatego nawet z kupnem ziemi były w Polsce problemy. Co z tego, że ktoś ma pieniądze i chce kupić, kiedy nikt nie chce mu sprzedać?

Stara mentalność rugowała się ze świadomości Polaków bardzo powoli. Niedługo przed Grunwaldem uchwalono prawo, które zabraniało wycinki cisów osobom niebędącym właścicielem gruntu, na którym ten cis rośnie. Podkreślam, w epoce Grunwaldu tylko cisu nie było wolno wyciąć na nie swojej ziemi. O czym świadczy? O tym, że każde inne drzewo wolno było ścinać, a także zbierać chrust, grzyby, owoce, bo prawo mówiło tylko o cisie. Wybieralne głowy rodu zamieniono na dziedzicznych panów feudalnych, ale w relacjach międzyludzkich, wiele zostało po staremu, jakby nie dotarło, że świat się zmienił. Dalej zachowywano się, jak gdyby wszystko było wspólne. Działo się tak, gdyż w tamtych czasach rzadko, kto edukował się po za domem, a mediów nie było. Mentalność człowieka kształtowało jego najbliższe otoczenie, głównie to rodzinne, więc światopogląd dziedziczono z pokolenia na pokolenie.

Feudalizm w różnych krajach był różny, w zależności od tego, na jaki grunt padało to ziarno. Najgorszy w Europie panował we Francji, dawnej rzymskiej Galii, gdzie od czasów rzymskich było niewolnictwo. W XIII wiecznej Francji znaczna część ludności była niewolnikami, to znaczy, tak, jak wołu, czy krowę można było ich było sprzedać, kupić, a nawet zabić. Tam życie motłochu miało tylko taką wartość, jak zwierzęcia użytkowego. Rycerstwo podczas odwrotu tratowało własną piechotę. Dopiero pod koniec XIII w. Filip IV Piękny (to ten król, który zniszczył zakon Templariuszy) zaczął wykupywać ludzi z niewoli i czynić ich swoimi wolnymi poddanymi.

W Polsce, w miarę postępów kościoła w edukacji szlacheckiej młodzieży, feudalizm też robił postępy. Drastyczne przemiany dokonały się podczas zaborów, kiedy to zaborcy wprowadzili swoje prawa. Zgodnie z nimi wstęp do lasu miał jedynie właściciel i osoby który on na to pozwolił. Niewielu chłopów miało swoje lasy. Jeśli miało, to był to hektar, do kilku hektarów. Mieszczanom, natomiast, pomiędzy 1496 a 1791 r., prawo w ogóle zabraniało kupowania ziemi po za miastem.

O lasach, po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. opowiada film poniżej:

Dzisiaj „Lasy Państwowe” są największym i najbogatszym państwowym przedsiębiorstwem w Polsce.

Dragomira

Do nowoprzybyłych miłośników Słowiańszczyzny

SłAktualnie mamy 13 państw słowiańskich: Polska, Białoruś, Ukraina, Rosja, Słowacja, Czechy, Słowenia, Chorwacja, Serbia, Bośnia, Czarnogóra, Macedonia i Bułgaria. Wspólnie zajmują ponad połowę terytorium Europy i 1/3 terytorium Eurazji. Dla ponad 279 mln. ludzi, któryś z dialektów j. słowiańskiego jest językiem ojczystym (w te 279 mln. nie wliczałam licznych w Federacji Rosyjskiej mniejszości etnicznych). Ponad 279 mln. ludzi na świecie czuje się Słowianami.

Dla ciężko myślących wkładam łopatą – To Jest Potęga!!!

Taki kawał świata, tak duża grupa etniczna, a tak mało o niej wiadomo. Dlaczego? Jak i kiedy zajęli takie terytorium? Jak i kiedy tak się namnożyli? Od XVIII – XIX w. do niedawna obowiązywała wersja historii, według, której Słowianie w V w. n.e. powyłazili z bagien Prypeci, bądź Dniepru. Zajęli ziemię opuszczoną przez Sarmatów, Hunów, Celtów, Germanów oraz Wenedów. Względnie zasymilowali ich. Następnie najechali Bizancjum, zajęli Bałkany i Peloponez. Wydali też wojnę Frankom oraz opanowali Bałtyk.

Fajnie! Tyle, że to się kupy nie trzyma.

Jak ludek tak mały, iż mógł się pomieścić na prypeckich bagnach mógł się tak szybko namnożyć, aby opanować tak duże terytorium? Gdzie się podzieli ich poprzedni mieszkańcy? Jakim cudem Słowianom udało się ich tak szybko zasymilować?

Tak, jak wyżej napisałam, ta narracja pojawiła się dopiero w drugiej połowie XVIII w. i już zaczyna zanikać. Ta dziewiętnastowieczna wersja historii została napisana na uczelniach pruskich, na polityczne zamówienie. Dwanaście, z dzisiejszych trzynastu państw słowiańskich nie było wtedy nawet na mapach, a jedynym, które wówczas istniało, Rosją rządziła niemiecka dynastia. Nie było, komu z nimi polemizować, tym bardziej, że ówczesne uczelnie pruskie uchodziły za najlepsze na świecie. Przez lata szydło w postaci nietrzymających się kupy bredni wyłaziło z worka, tam i ówdzie. Kto doskonale zna historię starożytnej i średniowiecznej Europy oraz Azji, ten dostrzega, że prawda historyczna musiała być zupełnie inna. Dlatego problem rozwiązywano bardzo wybiórczym jej nauczaniem w szkolnictwie. Szczególnie starannie pomijając dzieje Europy Środkowej i Wschodniej. Językoznawstwo, nawet tylko slawistyka, także zadaje kłam pruskiej propagandzie, bo nasza historia zapisała się w języku. Tylko, iż do tego trzeba poznać parę lingwistycznych reguł i chcieć zadać sobie umysłowy wysiłek. Genetyka, dziewiętnastowieczną narrację historyczną po prostu rozkłada na łopatki. Co więcej, jako nauka ścisła nie poddaje się interpretacjom, a wyniki jej badań może zrozumieć każdy. Nie potrzeba do tego mieć wielkiej wiedzy z tej dziedziny, ani specjalnie nadwyrężać mózgownicy. Dlatego wraz z publikacjami kolejnych wyników badań z genetyki, mleko rozlewało się coraz bardziej. Ponadto prawo nakazujące, przed robotami budowlanymi, przeprowadzić badania archeologiczne, spowodowało liczne odkrycia archeologiczne na terenie Polski. No, to się porobiło! Ileż prac naukowych napisanych na podstawie wyssanych z brudnego palucha propagandysty, bredni pójdzie na śmietnik? Przez lata, jeden przepisywał po drugim, bo przecież nikt nie obroni pracy sprzecznej z publikacjami jego promotora. Potem powtarzał, bo przecież nikt nie napisze pracy, która obaliłaby jego poprzednią pracę naukową. W ten sposób to się reprodukowało. Dłużej się już jednak nie da tego robić.

Pierwsze jaskółki już są:

  1. W okolicy Rydna odkryto ogromną kopalnię odkrywkową hematytu, z którego wytwarzano czerwoną ochrę. Kopalnia pochodzi z ok. 9000 lat p.n.e. Wokół kopalni odkryto wiele prehistorycznych stanowisk osadniczych. Kopalnie eksploatowano przez ok. 6 tys. lat. Ochrę, Słowianie stosowali jako mazidło rytualne.
  2. W Brześciu Kujawski, Miechowicach, Wolnicy Nowej, Smólsku, Starym Nakonowie, Ludwinowie odnaleziono specjalne cedzaki ceramiczne ze śladami sera z ok. 5500 lat p.n.e. Jest to najstarsza produkcja sera na świecie.
  3. W miejscowości Dzielnica pod Opolem archeolodzy odkryli uprawę żyta z ok. 5000 lat p.n.e. Jest to najstarsza uprawa żyta w Europie. Uprawiano tam też jęczmień, pszenicę i len.
  4. W miejscowości Złota k. Sandomierza odkryto odlewnictwo i kucie rodzimej miedzi z ok. 4100 lat p.n.e. Kiedy cała Europa żyła w epoce kamienia, tereny k. Vincza i obecnej Polski były już w epoce miedzi.
  5. W Wieliczce odkryto najstarsze ślady produkcji soli w Europie, z ok. 4000 lat p.n.e. Otrzymywano ją odparowując solankę czerpana ze słonych źródeł.
  6. W Krzemionkach Opatowskich odkryto kopalnie krzemienia, które eksploatowano w czasie ok. 3900 – 1600 lat p.n.e. Znajdowały tu się warsztaty produkujące z krzemienia: siekiery i noże sprzedawane w całej Europie.
  7. W Bronocicach archeolodzy odkryli wielka osadę neolityczną z czasu ok. 3700 lat p.n.e. W osadzie tej budowano piętrowe domy drewniane z okrągłymi oknami. Jednak największą sensacją było odkrycie wazy z najstarszym wizerunkiem wozu czterokołowego na świecie. Dowodzi to, że pojazdy kołowe były znane w Europie Środkowej, od co najmniej 6000 lat.
  8. W krakowskiej Nowej Hucie odkryto ślady tkanin pochodzących z ok. 3500 lat p.n.e. Bardzo delikatny splot tkaniny tworzyły nitki o grubości dziesiątek części milimetra i ciasno przylegały do siebie. Nasi przodkowie potrafili, więc wytwarzać delikatne tkaniny, które na pewno nie przypominały stereotypowe zgrzebne worki.
  9. W Wietrzychowicach odkryto gigantyczne grobowce w kształcie trapezu, z ok. 3500 lat p.n.e. Grobowce mają długość 100 – 150 m. Składają się z warstw ziemi otoczonej głazami o wadze po kilka ton. Są starsze od piramid egipskich o przeszło 1000 lat. Wśród szczątków ciał odnaleziono czaszkę ze śladami przeprowadzenia pozytywnej trepanacji za pomocą narzędzi kamiennych.
  10. W Słonowicach odnaleziono unikatowe w skali europejskiej stanowisko archeologiczne obejmujące zespół wielkich grobowców megalitycznych z ok. 3000 lat p.n.e. Znalezisko jest starsze o 1500 lat od tych z Teb w Egipcie. Jest to kolejne potwierdzenie rozwoju cywilizacji w naszym rejonie Europy.
  11. Trzcinicy odkryto najstarszą w Polsce osadę obronna, zwaną też Karpacką Troją. Była ona zamieszkiwana przez okres 2100 – 1350 lat p.n.e. oraz we wczesnym średniowieczu. Gród w Trzcinicy był bardzo dobrze ufortyfikowany, stojąc przy stromych zboczach. Odkryto tam m.in. gliniane figurki dzikich zwierząt oraz gliniane miniatury wozów kołowych.
  12. W Bruszczewie odkryto ośrodek produkcji brązu. Był on największym na północ od Alp. Datowany na wczesna epokę brązu, lata 2000 – 1700 p.n.e. Znaleziono kamienna formę odlewniczą, dysze tygle, siekierki, sztylety. Jest to ewenement na skale Europy. Domy w osadzie były już zbudowane za pomocą narzędzi brązowych.
  13. W Maszkowicach, na Górze Zyndrama odkryto gród warowny z ok. 1740 – 1690 lat p.n.e. Jest to jedyna tak stara, umocniona murem kamiennym warownia obronna w Europie Środkowej, w której żyło około 200 ludzi przez ok. 500 lat. Budowla jest współczesna czasom Hammurabiego oraz kulturze mykeńskiej. Gród w Maszkowicach jest starszy o 3000 lat od wszystkich kamiennych budowli w Europie. Jest on nazywany Karpackimi Mykenami.
  14. W miejscowości Szczepidło odnaleziono warsztat odlewnictwa brązu z ok. 1500 lat p.n.e. Odkryto gotowe wyroby: groty, pręty, szpile i inne ozdoby stroju. Wyroby noszą ślady kucia, szlifowania i polerowania.
  15. W miejscowościach: Milanówek, Falęcin, Brwinów, Kanie, Parzniew, Pęcice odkryto największe w Europie zagłębie hutnicze żelaza z II w. p.n.e. Przez cały okres pracy Mazowieckiego Centrum Metalurgicznego (II w. p.n.e. – IV w. n.e.) działało w nim ok. 1150 tys. pieców hutniczych. Produkowano głównie broń. Podobne centrum hutnicze działało w tym czasie w Górach Świętokrzyskich. Osady wiąże się z Wandalami.
  16. Na Górze Grójec w Żywcu odkryto osadę założoną ok. 2500 lat temu. Znaleziono tam ślady po warsztacie szklarskim sprzed ponad 2000 lat. Jest to najstarszy warsztat szklarski w Polsce.
  17. W rejonie Gór Świętokrzyskich odkryto ogromne centrum metalurgii żelaza z czasów I – V w. n.e. Przyjmuje się, ze działało tam ponad 550000 pieców dymarskich, które wyprodukowały ok. 10000 ton żelaza.
  18. Na terenie Niemiec, między Odra a Łabą, odkryto około 100 budowli drewniano – ziemnych, o podstawie owalnej, tzw. rondeli. Oszacowano je na ok. 5000 lat p.n.e. Jednak od 1997 r., wzdłuż wschodniego brzegu Odry zaczęto odkrywać budowle typu rondel – obwar. Były to miejscowości: Bodzów i Rapice, Pietrowice Wielkie, Wenecja koło Biskupina, Oława i w 2017 r. w Nowym Objezierzu. Jest sześć odkrytych rondeli w Polsce, które są starsze od rondeli w Niemczech, bo oceniane są na 7000 lat p.n.e. Istnieją poważne przesłanki, że koło Strzegowa, niedaleko Wolina istniał siódmy rondel – obwar.
  19. Na otwarciu muzeum w Suchej Beskidzkiej, w którym zgromadzono artefakty ze stanowiska Świnna Poręba, prof. Walde Nowak z UJ mówił o obecności Słowian w tym regionie Europy od czasów łowców mamutów, 15000 lat temu.

Amatorzy, którzy zaczęli zgłębiać ten temat, kilka lat temu posiedli już większą wiedzę i obecnie rozmawiają na stronach internetowych żargonem w stylu: R1a, kultura lejkowa itp. Ciągle jednak pojawiają się nowi ludzie zainteresowani Słowiańszczyzną. Jest ich coraz więcej. Siłą rzeczy nie rozumieją oni, ani tych pojęć, ani ogólnie, o co chodzi i to ich zniechęca. Dla nich oraz przyszłych zainteresowanych tematem będę na tym blogu opisywać wszystko od podstaw. Tak, jakbym pisała dla siebie z przed kilku lat. Tylko, że dla mnie nikt tego, kilka lat temu nie opisał, ale dochodzenie do tej wiedzy samodzielnie było pasjonującą przygodą, więc nie żałuję. Był czas, że mówiłam „to jest fantastyka”. Potem mówiłam „to już nie jest fantastyka, to jest herezja”. Teraz już chyba nic mnie nie zdziwi w dziedzinie Słowian i ich zakłamanej historii.

Dragomira

Książka, wstęp i dwa fragmenty

O publikowałam trzy fragmenty mojej książki. Pierwszy to wstęp (poniżej), drugi opowiada o  czterech warstwach duchowości człowieka, trzeci przedstawia organizację społeczną. Większa część książki to chronologicznie opowiedziana historia Słowian aż do wprowadzania chrześcijaństwa i feudalizmu na nasze tereny. Początek, od małpy, która zeszła z drzewa, do półwyspu Sund, opisuje dzieje całej ludzkości. Przedstawione w niej fakty oraz wnioski wynikają przede wszystkim z wiedzy o genetyce (zaczynam od hg A i Kamerunu), archeologii, kronik i innych zapisków starożytnych. W mniejszym stopniu z innych dziedzin nauki. Oczywiście w trakcie opowiadania dziejów staram się opisać, na ile współczesna wiedza pozwala, jak ci ludzie byli ubrani, co jedli, jak mieszkali, jakie były codzienne realia ich życia, jak wyglądał otaczający ich świat. Znajdą się w niej też niewielkie dodatki o wierze, ustroju i obyczajach, tak, aby uzmysłowić czytelnikom, co było fundamentem i motorem sukcesów Słowian. Właśnie z tych działów pochodzą dwa z opublikowanych tu fragmentów. Wybrałam je dlatego, iż historia, genetyka, lingwistyka, archeologia są ciągle wałkowane na naszych blogach, natomiast tematyka ezoteryki, a tym bardziej ustroju, pojawia się dość niszowo. Mam nadzieję, że sprowokuje to dyskusje na te tematy.

***

W recenzji jakiejś książki, przeczytałam coś, co spodobało mi się tak bardzo, że to zapamiętałam, i czasem powtarzałam innym. Niejedna osoba powiedziała mi, że to pasuje do Polaków lub Słowian. Brzmiało mniej, więcej tak:

„Jest to opowieść, o ludziach tak odważnych, że poszli w tany z samą śmiercią,

O ludziach tak szalonych, że uwiedli fortunę,

Tak dumnych, że diabłu plunęli w twarz,

Tak hojnych, że za przyjaciół, płacili tylko własną krwią i życiem.”

Rzeczywiście, opowieść o Słowianach, to opowieść o ludziach, tak odważnych, że chętnie idących w tany ze śmiercią, tak szalonych, że wielokrotnie swoją szaleńcza odwagą i hucpą, uwodzili fortunę, dokonywali rzeczy, zdawałoby się niemożliwych, to opowieść o ludziach, od tysięcy lat plujących, różnym mniejszym i większym „diabłom” w twarz, to opowieść o ludziach, którzy za ważne dla nich sprawy, hojnie płacili własną krwią i życiem.

Jednak to tylko cześć prawdy o Słowianach, ponieważ fortunę częściej uwodzili pracowitością, sumiennością, pomysłowością, różnego rodzaju bohaterstwem dnia codziennego, zwykłych, szarych ludzi, niż szaleńczą brawurą na bitewnych polach. Opowieść o nich to opowieść o świecie wynalazków. To opowieść o kulturze kreatywności, płodności i gospodarności. Opowieść o specyficznej, demokratycznej organizacji społecznej, która pozwala masom, równie łatwo się zjednoczyć, jak i rozpaść. To opowieść o cywilizacji ducha, porównywalnej tylko z indiańską. Opowieść o ludziach, których ziemia była świątynią a życie modlitwą. To opowieść, o wzlocie wyjątkowej w dziejach świata grupy etnicznej, jedynej licznie występującej na dwóch kontynentach. O grupie etnicznej, która zajęła najlepsze w Starym Świecie, a może i w ogóle na świecie, tereny do życia. Wyrwała je jeszcze lodowcowi, a potem przez tysiące lat umiała obronić. O wzlocie trwającym bardzo długo, przez tysiące lat, który odcisnął niesamowite piętno na dziejach świata, tak, że trudno dziś sobie wyobrazić, jak świat by wyglądał, gdyby kiedyś nie szaleli po nim Słowianie. O ludzie z wyjątkowo bogatą historią, która została im wymazana ze świadomości lub przywłaszczona przez innych. To opowieść o równie bezprzykładnym upadku, upadku bardzo nisko. To opowieść o zwycięzcach, którzy stali się przegranymi. O bogach, co zostali niewolnikami. O bogaczach, klepiących biedę, ponieważ nie wiedzą, że są bogaci. O tym jak mądrzy zgłupieli. O tym jak gospodarni zniszczyli swoją gospodarkę. O tym, jak cywilizacja ducha zmieniła się w antycywilizację „róbta, co chceta”.

Dragomira Płońska

O podręczniku Dragomiry

Czytając tylko prace R. Steinachera – „Die Geschichte der Antike aktuell: Methoden, Ergebnisse und Rezeption” (Aktualna historia starożytna: Metody, wyniki i recenzje) oraz Alissy Mittnik – „The Genetic History of Northern Europe” (Genetyczna historia Północnej Europy) dochodzi się do wniosku, że naukowcy zachodni poszli daleko do przodu w odkrywaniu dziejów ludów Północy, a zwłaszcza Słowian.

Jednocześnie zauważa się, że nasi rodzimi naukowcy, zwłaszcza historycy zatrzymali się na podstawach historii XIX w. Mało tego, polscy historycy otoczyli się murem wyparcia i wręcz ignorują nowe wiadomości o odkryciach z Zachodu.

Trudno zrozumieć postawę polskich historyków. Nie są to już wpływy polityki niemieckiej, bo same prace naukowców niemieckich zaprzeczają takiej tezie. Prace te wyraźnie wskazują na odwieczne zasiedlenie Europy przez Słowian. Jednocześnie zaprzeczają one teoriom allochtonistów o Słowianach z VI w., z nad prypeckich bagien.

Zatem, czy jest to już tylko obawa, że dotychczasowe, historyczne prace doktorskie i habilitacje profesorskie są bezwartościowe? Zaś ich jedynym miejscem spoczynku jest śmietnik?

Motywacja historyków jest bardzo silna i zrobią wszystko, aby nie dopuścić do swojego wykluczenia. Widać to nawet po różnicach między polskojęzycznymi publikacjami historycznymi w wikipedii, a publikacjami historycznymi w wikipediach o innych językach. Obcojęzyczne publikacje historyczne na temat Słowian są drastycznie odmienne. Przede wszystkim, w większości przypadków, nadążają one za nowymi odkryciami pokrewnych dyscyplin naukowych: genetyki populacyjnej, antropologii oraz zachodniej archeologii.

Z tej pozycji dochodzi się do wniosku, że polskojęzyczna wikipedia historyczna pełni rolę dezinformacji Polaków, a wręcz destrukcji w umysłach młodego pokolenia.

Program szkolny dotyczący historii Słowian nie różni się od funkcji polskojęzycznej wikipedii. Już w szkole podstawowej oraz gimnazjum naucza się historii na podstawach XIX wiecznej nauki. Nie dość, że program nauki historii jest mocno ograniczony, to ciągle pokutują w nim teorie allochtonistów i goebbelsowskiej propagandy.

Dzieje Słowian są z pełną premedytacją ukrywane, a nawet nadal wymazywane lub zakłamywane.

Czemuż tu się zresztą dziwić, jeżeli sami nauczyciele nic właściwie nie wiedzą o starożytnych dziejach Słowian, a zapytani przez dociekliwych uczniów stają bezradni. Właściwie interesuje ich jedynie realizacja programu szkolnego, który niewiele mówi o Słowianach. Nie mają  źródeł i czasu na dokształcanie się w tym temacie, nawet posiadając takie potrzeby własne.

Mało tego, opór historyków polskich oraz ludzi o poglądach allochonicznych jest tak wielki, że każde odmienne poglądy na temat historii Słowian są natychmiast wyszydzane przez nich.

Podejmowane są różne akcje dyskredytujące krzewicieli wiedzy o Słowianach.

Nie jest to jedyne źródło oporu przed nowym kształtem historii Słowian. Kościół katolicki odgrywa tu też swoją destrukcyjną i wyszydzającą rolę. Wyraźnie widać, że kk jest wysoce przeciwny edukacji Polaków o starożytnych dziejach Słowian.

Dlaczego? Ponieważ szybko okaże się, że chrześcijaństwo i kk nie stworzyli w tzw. 966 r. Narodu Polskiego, zaś chrześcijaństwo i jego kościoły nigdy nie były przyjazne Słowianom, a wręcz wrogie. Chrześcijaństwo, zaś wprowadzono nie za powszechną zgodą, lecz na mieczach, stosach i morzu przelanej, niewinnej krwi Słowian.

Z różnych przyczyn i interesów, środowiskom prawicowym oraz lewicowym nie jest na rękę wiedza o Słowianach.

Doszło do tego, że wiadomości o nowych odkryciach naukowych propagowane są głównie przez pasjonatów, historyków amatorów. To właśnie ci pasjonaci krzewią wśród młodzieży nowe wiadomości o dziejach Słowian. Odczyty w instytucjach publicznych oraz wykłady na zajęciach poza lekcyjnych skupiają coraz więcej zainteresowanej młodzieży. Jest to głównie już młodzież gimnazjalna i licealna. Chłoną nową wiedzę jak gąbka i zaczynają zadawać bardzo szczegółowe pytania. Wykładający musi już być bardzo dokładnie przygotowany, bo zdawkowe odpowiedzi nie zadowalają słuchaczy. Padają pytania: gdzie swoją wiedzę można poszerzyć, jakie książki na ten temat można przeczytać?

Jeszcze istnieje spora grupa młodzieży otumanionej programem szkolnym i naukami kościoła. Czasami są to bariery nie do przebycia. Pod wpływem nabytej wcześniej wiedzy następuje wyparcie i próba zaprzeczenia nowej wiedzy. Jednak ilość młodzieży łaknącej tej nowej wiedzy, cały czas rośnie. Widać już, że istnieje szeroka potrzeba wielu publikacji o prawdziwych dziejach i pochodzeniu Słowian.

Poglądy zawodowych historyków, działających za publiczne pieniądze, jeszcze długo nie zmienią się. Oni wciąż będą bronić swojego bastionu starej bezużytecznej wiedzy, a zwłaszcza swoich kryształowych wież. Długo będziemy czekać na profesjonalne podręczniki historii zawierające prawdziwe dzieje Słowian, zgodne z nowymi odkryciami interdyscyplinarnych nauk.

A potrzeba nagli. Może się okazać, że w niedługim czasie zmieni się koniunktura dla wiedzy o Słowianach. Nastąpi możliwość organizowania szkół o profilu słowiańskim oraz odpowiednim programie nauczania. Wtedy nastąpi natychmiastowa potrzeba stworzenia odpowiednich podręczników, których niestety nie będzie. Znowu będziemy tracić czas na napisanie nowych podręczników oraz wydanie ich.

Problem ten jest szeroko dyskutowany w środowisku słowiańskim, a tym bardziej na internetowych blogach o tematyce słowiańskiej.

Temat potrzeby pisania nowych podręczników szkolnych o szerokim wachlarzu wiedzy historycznej, archeologicznej, językoznawczej i genetycznej, wielokrotnie podejmowały blogi: Czesława Białczyńskiego, Tomassusa, Skryby, Dragomiry i inne.

Jednak sama dyskusja nie wystarczy. Potrzebne jest wytężone działanie. Ciągle mamy jeszcze czas na przygotowania.

Jedyną radą na ten stan rzeczy jest pisanie samemu nowych podręczników do historii Słowian, bez oglądania się na profesjonalnych historyków.

Posiadamy już potężną wiedzę o dziejach Słowian. Na pewno będą przychodzić jeszcze nowsze odkrycia, które uzupełnią wiedzę podręczników. Program nauczania w tej kwestii powinien być bardzo elastyczny i nastawiony na nowe wiadomości.

Każdy, z nas, kto czuje się na siłach, posiada lekkie pióro oraz odpowiedni zasób wiadomości historycznych, powinien zmierzyć się z tym tematem i pokusić o napisanie takiego podręcznika dziejów Słowian. Powinien to być podręcznik napisany prostym i zrozumiałym językiem. Ma trafić przede wszystkim do młodzieży, zatem nie należy się silić na zbytnią naukowość.

Nie należy tu się obawiać krytyki ze strony profesjonalistów, a tym bardziej przygodnych hejterów. Ci zawsze będą marudzić, sami nic nie robiąc. Teksty i wiadomości możemy zawsze przedyskutować i poprawić. W ten sposób zyskamy czas na sukcesywny wydruk. Dzięki temu pojawi nam się nowy program szkolny. 

Wiem, że Dragomira pisze właśnie taki podręcznik o dziejach Słowian. Zbliża się nawet ku jego końcowi.

Główna część tej książki to chronologicznie opowiedziana historia – od małpy, która zeszła z drzewa do półwyspu Sund – dziejów człowieka. Od Sundu do początków wprowadzania chrześcijaństwa w Europie – dziejów Słowian. Historia ta wynika przede wszystkim z wiedzy o genetyce (zaczyna od hg A i Kamerunu), archeologii, kronik i innych zapisków starożytnych, faktów historycznych, w mniejszym stopniu wynika też z innych dziedzin nauki, mianowicie, lingwistyki, geologii, klimatologii, zoologii (np. z zoologicznego punktu widzenia udomowienie kozy w Mezopotamii nie było fizycznie możliwe, bo nigdy nie żyli tam jej dzicy protoplasci, było to możliwe tylko i wyłącznie w Alpach, na Kaukazie i w Tybecie). Umiejscawianie początków rolnictwa na rzekomo Żyznym Półksiężycu też jest niedorzeczne z rolniczego punktu widzenia. Tu kłania się gleboznawstwo.

Po za tym niewielkie dodatki o wierze, ustroju i obyczajach, tak, aby uzmysłowić czytelnikom, co było fundamentem i motorem sukcesów Słowian. Oczywiście w trakcie opowiadania dziejów stara się też opisać, na ile współczesna wiedza pozwala, jak ci ludzie byli ubrani, co jedli, jak mieszkali, jakie były codzienne realia ich życia, jak wyglądał otaczający ich świat.

To, że Dragomira już pisze książkę o dziejach Słowian, która ma się stać formą podręcznika szkolnego, wcale nie oznacza, aby nie podejmować pisania innych wersji takich podręczników.

Każdy punkt widzenia się przyda, a czytelnicy rozsądzą, który jest lepszy.

Aby propagować tą wiedze potrzebnych jest wiele książek, różnych autorów, napisanych w różny sposób, od podręczników po beletrystykę. Zaczęliśmy od blogów, teraz przyszedł czas na książki i szkoły, potem będą kolejne kroki.

Zatem, do dzieła siostry i bracia Słowianie, kto się czuje na siłach!

A kiedy przyjdzie czas, będziemy gotowi do działania.

Adam Smoliński

Germania Magna czyli Gotts mit uns

germania-7

Już trzy tysiące lat przed naszą erą, pomiędzy Renem a Wołgą, istniała bardzo rozwinięta germańska cywilizacja. To tutaj, nad Wisłą, wymyślono koło, a nie w żadnej Mezopotamii. Ci Aryjczycy, przybysze z żyznej Skandynawii, byli pionierami uprawy zbóż. To tu a nie nad Nilem zaczęto uprawiać pszenicę. Udomowili słonie leśne, tury, dziki, kaczki i gęsi. Tury zaprzęgli do wozów. Największe prehistoryczne zakłady przemysłowe to germańskie Krzemionki koło Opatowa, gdzie wydobywano krzemień, warzelnia soli w Wieliczce, kopalnia miedzi w Złotej oraz olbrzymie kilkudziesięciohektarowe zakłady tekstylne w Bronocicach. Ci Ariowie a właściwie Hariowie od starogermańskiego słowa hara czyli góra, lub też Gardikanie, jak ich później będą nazywać Grecy, od starogermańskiego słowa gard czyli gród. Hariowie, inaczej Gardikanie, uprawiali len, konopie przemysłowe i narkotyczne, proso, owies, żyto, jęczmień, pszenicę, groch, soczewicę, buraki, topinambury, brukiew, rzepę i kapustę. Oprócz w.w. zwierząt, hodowali również importowane z południa kozy, owce i kury, które przez jakiś dziwny przypadek udało się udomowić podludziom. Już wtedy, pięć tysięcy lat temu, ubierali się w lniane koszule i spodnie lub spódnice oraz wełniane płaszcze. Ich stroje były pięknie haftowane i kolorowe, albowiem znali już farby. Mieszkali w drewnianych domach wzorowanych na stylu zakopiańskim wymyślonym przez Witkacego. Już wtedy, oczywiście, mieli piece i szyby w oknach, rolety, drzwi antywłamaniowe i zamki Gerda. Wynaleźli technologię wytopu brązu i żelaza.

Niestety, podludzie z południa nie uszanowali własności intelektualnej Germanów. Dodajmy, opatentowanej, pierwsze patenty na świecie. Otóż, ciemni podludzie wykradli Hariom tajemnicę obróbki metali. Dlatego, ci szlachetni altruiści, jakimi zawsze byli Germanie, postanowili zanieść im oświaty kaganek, ucywilizować trochę, na ile można ucywilizować podludzi, i nauczyć ich praworządności oraz szacunku dla aryjskiej własności intelektualnej i wyższości kulturowej. Wysłali, więc do Azji swoją armię. Tu znów objawili swoją wyższość cywilizacyjną zakładając wiele miast i udomawiając konie.

Drugą armię posłali do Grecji w celu zniszczenia kultury minojskiej na Krecie i założenia mykeńskiej. Tak też się stało. Ponad to Gardikanie pozakładali miasta w Helladzie, wprowadzili tam swoją organizację terytorialną, opole, przez Greków zniekształconą na polis. Dali im też swoją mitologię oraz germański język, bo południowcy wcześniej tylko chrumkali. Przykładowo, Chaos to zniekształcone przez czarniawych ignorantów Całość, Okeanos – Okołonas, Zeus, Dzieus, Diaus – Dzień. Przynieśli też ze sobą z północy, takie nie znane wcześniej głąbom zdobycze cywilizacji jak amfory baniaste wzorowane na polskich dziewiętnastowiecznych dwojakach, w których żony nosiły mężom obiad na pole, lniane tuniki, bo ta sfołocz do tej pory chodziła w spódniczkach z liści kaktusa, hodowla kóz i uprawa winorośli.

Aryjska armia azjatycka, po podbiciu terenu, na wschód po góry Ałtaj, na południe po dorzecza Amu-Darii i Syr-Darii, wybudowała Mur Chiński. Potem, dwie mniejsze armie skierowane zostały, jedna do Iranu, druga do Indii, by tam zaprowadziły cywilizację. Ciapatym w Iranie dali język, rydwany i religię, z której tamci nic nie zrozumieli. Ich prorok, Zoroaster, tak zniekształcił wiarę germańską, że powstał z tego mitraizm i trzeba go było zlikwidować za szerzenie herezji. Hariowie w Indiach, natomiast, udomowili słonie, nauczyli miejscowych uprawy ryżu, ludzkiego języka, pisma i mitologii. Podobieństwo pomiędzy sanskrytem a językiem niemieckim i innymi językami skandynawskimi jest uderzające:

Śnaty – Śniady

Żivi – Żywy

Dva – Dwa

Dvaja – Dwoje

Tri – Trzy

Czatur – Cztery

Budda – Przebudzony

Bhuriśrava – Bolesław

Brahma – Brama

Agni – Ogień

Dam – Dom

Dhajati – Doić

Mati – Matka

Bratr – Brat

Żani – Żona

Cacera – Córa

Joni – Łono

Rodhati – Rodzić

Jebhati – Kopulować

Bhaga – Bóg

Śivata – Święty

Nabhas – Niebo

Svar – Swaróg

Veda – Wiedza

Znati – Znać

Budżati – Budzić

Asti – Jest

Bhavati – Bywać

Giri – Góra

Vati – Wiać

Dvara – Drzwi

Dadati – Dać

Praszati – Prosić.

Trzecia armia wyruszyła na Egipt. Czciciele kotów po raz pierwszy zobaczyli na oczy pojazdy na kołach i konie, a na nich ludzi strzelających z łuków, broni, której jeszcze nie znali. Sami mieli tylko drewniane pałki i proce. Myśleli, że to armagedon. Tu również Gardikanie, nie wiadomo, dlaczego nazywani przez miejscowych Hyksosami, wnieśli trochę kultury, ale nie na długo, bo niewdzięczni Egipcjanie wygonili ich sto lat później.

Czwarta armia podbiła Azję Mniejszą i Mezopotamię. Słyszeliście może o Hetytach? To oni.

Po zakończeniu podbojów, Germanie, jak zawsze filantropi, aby dożywiać ubogie ludy południa, założyli uprawy bawełny w Szwecji oraz ryżu na wyspach duńskich. Na marginesie, ryż to słowo germańskie, od rezać, czyli ścinać. Oczywiście, podludzie nie docenili gestu. Nie tylko nie podziękowali ładnie, ale też przyszli nad Bałtyk aby wlać Hariom i ukraść im bursztyn.

Rzecz jasna Germanie nie z tych, co dadzą sobie w kaszę dmuchać, pobili najeźdźców w wielkiej bitwie nad rzeką Dołężą w Meklenburgii. Bitwa ta przeszła do ananałów historii i literatury jako wojna trojańska o Helenę, czyli o bursztyn.

Rasa panów nie mogła puścić płazem takiej bezczelności ze strony podludzi. Wysłano na rozwydrzonych niewolników kolejne armie, które przeszły do historii pod nawą Ludów Haratu lub też Baratu, Bharatu.

Po tym zabiegu przez długi czas był spokój i wiadomo było, kto panuje nad światem, niezwyciężone lwy północy, władcy stepów i mórz, ludy Haratu roznoszące Azję na kopytach swoich koni, potomkowie tytanów, bursztynowi ludzie szakale, lud z najciemniejszych otchłani Hadesu, któremu matką była mityczna wężowa potworzyca Echidna, jasnoocy wojownicy-jaszczury w łuskowych zbrojach, mówiący syczącym, szeleszczącym językiem byli bogami dla podludzi. Do czasu. Bezczelność niewdzięcznego plebsu nie zna granic ani umiaru, czasem nawet bogów i panów się nie lęka.

Narodził się taki jeden zwany Dariuszem I Wielkim. Pers, aryjczyk z pochodzenia, ale z mózgiem zlasowanym mądrościami Zoroastry. Obwołał się samozwańczo królem królów wszystkich Hariów i ruszył z wielką armią na niezwyciężonych ludzi północy. Od prawowitego króla królów wszystkich Hariów, rezydującego na Wawelu, zażądał poddania się sobie. Ten go wyśmiał i odpowiedział, że jedyny sposób w jaki Dariusz mógłby go sprowokować do walki, to zagrożenie grobowcom germańskich władców. Dariusz nie umiał ich znaleźć, nie wiedział, że znajdują się w Karpatach. Scytowie, tak ówcześni Grecy nazywali Germanów, przewłóczyli Persów po ukraińskim stepie, nie wydawszy walnej bitwy nie godnemu jej przeciwnikowi, zdziesiątkowali mu wojsko. Pewnego dnia Hariowie pokazali się Persom. O świcie stanęli na odległość strzału z łuku od ich obozu. Pomiędzy dwie armie wbiegł zając, Scytowie nic sobie nie robiąc z bliskości wroga, urządzili sobie zabawę w gonienie zająca, chociaż mogli go po prostu zastrzelić. Dariusz poczuł się tym tak zlekceważony, że z podkulonym ogonem i niedobitkami wojska, uciekł do Persji.

Znów długo był spokój, na krótki czas przerwany przez dwóch Macedończyków z przerostem ambicji, Filipka i Olka, ale Gardikanie szybko przywołali ich do porządku, gdy tylko ci podskoczyli trochę za wysoko, i znowu był spokój.

Wówczas na arenę dziejów wkraczają Rzymianie, potykając się o sznurowadła własnych sandałów. Myślicie, że te głupy podbiłyby taki kawałek świata bez pomocy Germanów? To jesteście w grubym błędzie. Hariom się po prostu nudziło. Lubili sobie powalczyć, a nie bardzo już mieli, z kim, bo jakoś nikt nie chciał im podskakiwać. Dlatego część z nich służyła w armii zwanej rzymską i walczyła z innymi Gardikanami, nazywanymi przez Latynów Germanami, bądź Sarmatami. Ci kretyni, Rzymianie, byli takimi ignorantami, iż myśleli, że jak część wojska jest piesza, część konna, część płynie na statkach, to mają do czynienia z trzema różnymi ludami. O Europejczykach zachodnich mówili: „My ich nazywamy Galami, Brytami, Iberami, a oni się wszyscy uważają za Celtów???!!!” Naprawdę uwierzyliście, że ktoś tak nierozgarnięty mógł coś podbić? Uważacie, że faceci w krótkich spódniczkach mieli jakieś szanse z tymi noszącymi spodnie? Ba, nie jakieś tam spodnie, tylko lniane portki!

Jeśli jesteśmy już przy strojach, to kurduplowaci południowcy, te swoje pióropusze na hełmach, ściągnęli od rosłych pół nocników, gdy zobaczyli, że dzięki nim wydają się jeszcze roślejsi.

Nawet w potyczkach z Brytami i Piktami Romanie nie radzili sobie. Kogo wtedy wołali na pomoc? Sarmatów, Swebów, Anglów, Jutów. Od germańskich Sarmatów pochodzą legendy o królu Arturze, rycerzach okrągłego stołu, zaklętym mieczu, który dla Haryjczyków symbolizował boga wojny, Słońce.

W końcu Gardikanom się najzwyczajniej w świecie znudziło. Nawet Hunowie, czyli Germanie stepowi, nie podkręcali już zabawy. Cóż, każdy sport wychodzi kiedyś z mody. Kiedy Germanie zakończyli zabawę w wojenkę z Rzymem, skończył się Rzym. Chociaż ci z północy nie zaprzestali zabawy z południowcami, potrafili być wobec nich bardzo wredni, robili sobie z nich jajca, np. sprzedawali im ołowiane rury wodociągowe. Jakby Latynowie i bez tego nie byli głupi.

I wszystko byłoby dla Germanów dobrze, i wiecznie rządziliby światem, gdyby nie Słowianie. Wypełzli z bagien Prypeci, w łykowych łapciach, w lnianych koszulinach. Plenni jak króliki, niezniszczalni jak karaluchy, zadeptywali odwiecznie germańską ziemię. Byli jak klęska żywiołowa, jakiej jeszcze nie znał świat … ale poznał. Mnożyli się w nieprawdopodobny wręcz sposób, musieli mieć laboratoria, jakich nie mamy w dwudziestym pierwszym wieku, i się w nich klonować. Byli gorsi od największych demonów, bo gdy nikt jeszcze o nich nie słyszał, nikt ich jeszcze nie widział, to już cesarz bizantyjski, robił przeciwko nim umocnienia. Byli jak szarańcza, która przesłoniła jasne aryjskie niebo. Gardikanie, prawowici mieszkańcy tych ziem, pierzchali przed nimi gdzie pieprz rośnie i raki zimują. Kto nie zdążył uciec ten został zasymilowany, zeslawizowany. Nie wiadomo jak i kiedy to się stało. Nikt nie odnotował w żadnej kronice, tak wiekopomnego wydarzenia jak to, że podludzie podludzi wygnali z matecznika niezwyciężoną rasę panów, nadludzi, herosów. Słowian zauważono dopiero, gdy stanęli z machinami oblężniczymi pod Konstantynopolem, gdy wypowiedzieli wojnę samemu Karolowi Wielkiemu, władcy Franków. W przeciągu dwóch pokoleń zajęli dwie trzecie obszaru Europy. Walczyli jednocześnie na kilku frontach naraz a przecież większość z nich, w tym czasie nie walczyła, tylko pasała bydło i uprawiała rolę. To iluż ich było? Mrowie nieprzeliczone wypluwały bagna Prypeci i Dniepru, jakby się wrota piekieł otworzyły na zgubę rasy panów, od których ich potężni bogowie nagle odwrócili swe oblicza. Ach, cóż zrobili szlachetni potomkowie tytanów, że tak okrutnie haniebny los ich spotkał? Rasa panów wypędzona ze swoich ziem przez podludzi. Podludzie zabrali im wszystko, sama ziemia nie wystarczyła, przywłaszczyli sobie nazwy Wandalów, Wenedów, Lechitów, przejęli aryjski język, ukradli nawet geny, aryjską haplogrupę R1a mają dziś głównie Słowianie. Jak ci biedni Niemcy, Szwedzi, Norwedzy, Duńczycy i Anglicy udowodnią teraz, że to oni są Ludami Haratu?

Dragomira

***

Dopisek:

Adam Smoliński mówi:

Tu jest mapa dla spokojności duszy wszelkich nawracaczy, a zwłaszcza jednego.

germania-8